Belgijska marka jest synonimem jakości. Ale firmy nie podkreślają często swojego pochodzenia – zauważa Bruno Lambrecht, prezes Belgijskiej Izby Gospodarczej, w rozmowie z Briefem.
Belgia jest podzielona na trzy strefy językowe- francuską, niderlandzką i niemiecką. Mieszkańców każdego z regionów dzielą znaczące różnice kulturowe. Z tego względu – jak analizuje Lambrecht – Belgowie nie mają tak silnych uczuć narodowych, a firmy belgijskie zazwyczaj nie podkreślają faktu swojego pochodzenia.
Marka „Made in Belgium” nie jest niestety tak mocna, jak marka niemiecka, która podkreśla niemiecką jakość i niemieckie wykonanie. „Dobrym przykładem jest tutaj firma Volkswagen, która w swojej komunikacji marketingowej używa hasła w języku narodowym kraju, z którego pochodzi [Das auto – przyp. red.]” – dodaje prezes Belgijskiej Izby Gospodarczej. Belgia znana jest z dobrej jakości piwa, które jest jednym z najważniejszych produktów eksportowych. Mieszkańcy tego kraju słyną też z tego, że są dobrymi budowniczymi. Dużą rolę w kształtowaniu marki odgrywa także rodzina królewska. Lambrecht zwraca uwagę na to, że matka królowej jest z pochodzenia Polką. „Ten fakt ma na pewno pozytywny wpływ na wizerunek Belgii w Polsce” – dodaje. (mw)