Dla Marka Zuckerberga Facebook to czysty biznes, a to kłóci się z celami biznesowymi niektórych firm. Z kolei 3 miliony użytkowników Twittera w Polsce jest najbardziej wymagającą grupą konsumentów. Jak czytamy w Forbes, mimo tej wiedzy, biznesowi wciąż brakuje wyczucia mediów społecznościowych.
„Nie mówimy językiem ludzi, nadal traktujemy kanały mediów społecznościowych jak platformę reklamową” – zauważa Katarzyna Młynarczyk, prezes firmy Socjomania. Z drugiej strony, ciężko przewidzieć, jakie trendy będą w sieci dominować w najbliższym czasie.
W opinii specjalistów pozycja Facebooka, mimo dyskusji o jego kryzysie, nie zostanie zagrożona. I choć serwis wprowadził ograniczenia zasięgowe to nadal będzie to najpopularniejszy kanał do promowania marek. W tradycyjnych mediach społecznosciowych zachodzi też zmiana pokoleniowa. Miejsce ludzi młodych (18-24 lata), mieszkańców dużych miast, zajmują tzw. „młodzi-dorośli” , wieku od 24 – 34 lat. Pojawiają się też starsi użytkownicy. Konieczne jest więc wyznaczenie, w którym miejscu w sieci znajdują się w danej chwili i jak dostarczać im informacje o produkcie – sugeruje Paweł Zielewski, autor artykułu.
W dalszej czesci tekstu czytamy, że najbardziej wymagającą grupą konsumencką są dziś użytkownicy Twittera, do których najtrudniej dotrzeć z kampanią reklamową. „Patrząc z pozycji obserwatora procesów komunikowania się firm z konsumentami, ale też czynnego uczestnika serwisów społecznościowych, widzi się jednak głównie… problemy” –dodaje autor. Forbes powołuje się tu na analizę Szymona Paroszkiewicza, Greek Parrot, zdaniem którego „nośność terminu kryzys, SM zawdzięcza słabej znajomości mechanizmów działania mediów wśród marketerów i związanemu z tym lękowi przed mitycznym zjawiskiem kryzysu”. W rzeczywistości większość z nich wynika przede wszystkim z nieudanych działań reklamowych prowadzonych w tych kanałach, jak: wadliwa aplikacja konkursowa czy nieporadnie prowadzona współpraca z blogerami. Kluczem do sukcesu jest więc monitorowanie tych działań, ale i nadążanie za trendami, „bo te zmieniają się szybciej niż nastroje konsumentów” – podsumowuje Zielewski. (mw)