Wokół zmian strategii promocyjnej Poznania wciąż toczy się dyskusja. Być może Poznań wcale nie potrzebuje logo – zastanawia się w poznańskiej Gazecie Wyborczej Paweł Kwiatkowski, szef pionu korporacyjnego Kompanii Piwowarskiej.
Zdaniem Kwiatkowskiego Poznań, dążąc do zmiany gwiazdki na „zieleń i wodę” zapomniał, czemu to wszystko ma służyć. Jak zauważa autor artykułu, dziś miasta i regiony promują się tak, jak firmy: mają logotypy, opracowują strategie promocyjne i reklamują się na billboardach. Nie wiedzą tylko, co i komu chcą sprzedać. Działania promocyjne firm zawsze bowiem dążą do sprzedaży, realizacji celu biznesowego. A miasta tę „otoczkę marketingową” przejęły – czytamy.
„Dzisiejsza dyskusja – wciąż bez odpowiedzi na te zasadnicze pytania – przypomina nieco rozmowę o kupnie samochodu, wyborze koloru tapicerki itp., jednak przed uzyskaniem prawa jazdy, bez pomysłu, dokąd chcielibyśmy naszym nowym autem pojechać, a nawet bez refleksji na temat tego, czy to auto naprawdę jest nam potrzebne” – wyjaśnia dalej Kwiatkowski.
Zwraca on też uwagę, że marketing może albo promować autentyczne, niezaprzeczalne cechy produktu i pokazywać jego „wyższość” nad konkurencją, albo tworzyć „dorabianą filozofię” do przeciętnego produktu. W jego opinii Poznań do tej pory szedł tą drugą drogą, posługując się hasłem, które mogło wywoływać „zawiść” lub „politowanie”. Za błąd uważa także wykorzystanie kanałów komunikacji widocznych tylko w mieście: „za ciężkie pieniądze sami siebie przekonujemy, że jesteśmy mądrzejsi od reszty świata” – ocenia.
Podkreśla też, że jeśli już miasto chce się promować, musi określić, jaki cel chce osiągnąć, by później dobrać odpowiednią strategię. „Być może logo nie będzie w ogóle potrzebne i wystarczy nam autentyczny unikalny herb, który wszak z powodzeniem służy nam od 1344 roku” – podsumowuje. (mb)