Jak czytamy w serwisie rp.pl, „działacze młodszej generacji z trudem radzą sobie z kryzysem własnego wizerunku”. Przez to Sławomir Nowak zostanie zapamiętany jako minister „od zegarków”, rzecznik SLD Dariusz Joński jako polityk „od powstania”, a Adam Hofman jako poseł „od długości przyrodzenia”.
Wobec Hofmana ma być wszczęte postępowanie dyscyplinarne po tym, jak media opublikowały jego wypowiedź dotyczącą męskich walorów. Polityk PiS-u najpierw zniknął z mediów, później zaczął bagatelizować sprawę, następnie tłumaczył swoje wypowiedzi młodym wiekiem. Na koniec przeprosił. Według Piotra Tymochowicza Hofman „ze swojej wpadki powinien uczynić sprawę ogólną, a nie osobistą”. Polityk PiS-u po swojej wypowiedzi mógłby rozpocząć dyskusję o prawie do prywatności lub o kolejnej nagonce na swoją partię.
Jak czytamy, rzecznika SLD Dariusza Jońskiego zgubiła zbytnia otwartość w kontaktach z dziennikarzami. Joński zgodził się na przepytanie przed kamerą z historycznych dat. W trakcie quizu powstanie warszawskie umieścił w 1988 roku, a wprowadzenie stanu wojennego w 1989. Po wpadce nie zrobił nic, aby zatrzeć złe wrażenie, choć dziennikarze publicznie wyrażali wątpliwości, czy aby na pewno powinien być rzecznikiem Sojuszu.
Minister transportu Sławomir Nowak został natomiast „zegarmistrzem” po tym, jak Wprost napisał o jego słabości do drogich zegarków. Zdaniem Tymochowicza tę historię dało się odwrócić na korzyść ministra. Jeśli jedyne, co można zarzucić Nowakowi to zamiłowanie do drogich zegarków, oznacza to, że jest „czysty jak łza”, ponieważ nie ma żadnych skandali z jego uczestnictwem.
Istnieje jednak ugrupowanie, którego politycy nie miewają problemów z wizerunkiem. „Dla Ruchu Palikota wizerunkowe piekło nie istnieje” – twierdzi konsultant ds. marketingu politycznego Eryk Mistewicz. (ks)