Demotywatory.pl mają największy polski klub fanowski na Facebooku. Liczba fanów dobija właśnie do miliona. Sama strona fanowska nie przynosi zysków. „Gdy podejmuje się decyzję o próbie spieniężania takiej społeczności, najczęściej oznacza to jej wykańczanie” – twierdzi twórca Demotywatorów, Mariusz Składanowski i „z ogniem nie igra”. I tak mu się to opłaca. Firmom od social mediów także.
Dla Składanowskiego obecność na FB oznacza wyższy ruch na stronie, a co za tym idzie – do kasy Demotywatorów płyną też wyższe stawki za reklamy. „Wprost na Facebooku zarabia mało kto” – czytamy w Gazecie Wyborczej. Patrycja Matul z agencji SociAll uważa, że rozwiązania stricte sprzedażowe na tej platformie społecznościowej nie są jeszcze powszechne, a „dotychczasowe próby okazały się porażką”. Zyski nakręcają zatem głównie działania wizerunkowe, chociaż coraz modniejsze staje się rozdawanie poprzez stronę fanowską zniżek i kuponów rabatowych. Kluczem do sukcesu jest jednak zasięg. Według Megapanelu Demotywatory miesięcznie odwiedza ok. 4 mln użytkowników, z czego mniej więcej połowa pochodzi z Facebooka. Do tego kampanie prowadzone na Facebooku są tańsze w kosztach. Jak to wykorzystać, wiedzą ci, którzy w mediach społecznościowych się specjalizują. „Obliczyliśmy, że kosztowała ich prawie trzykrotnie mniej, niż gdyby mieli wydać pieniądze w systemie Google’a” – mówi o kampanii zorganizowanej dla serwisu Złote Wyprzedaże prezes Socializer Łukasz Misiukanis. Zakłada on, że jego firma, na wsparciu social media udzielanym innym, zarobi w ciągu pierwszych kilku miesięcy funkcjonowania na rynku (powstała wiosną tego roku) 800 tys. zł netto. „I na pewno go przekroczymy” – zaznacza Misiukanis. (es)