Jak czytamy na łamach Gazety Wyborczej, już 70 tys. Europejczyków złożyło wnioski o usunięcie danych z wyszukiwarki Google w ramach tzw. „prawa do bycia zapomnianym”. Z popularności tego rozwiązania korzystają polskie firmy specjalizujące się w ochronie internetowej reputacji. Według GW za wypełnienie jednego wniosku pobierają 1-1,5 tys. zł.
Wniosek do Google o usunięcie wyników wyszukiwania odnoszących się do danej osoby można składać (m.in. po polsku) za darmo. Niektórzy wolą jednak zapłacić innym za tę usługę, gdyż w trakcie wypełniania formularza „mogą pojawić się przeszkody, nie tylko prawne, ale także np. językowe”. Bo w praktyce Google nie zawsze akceptuje wnioski wypełnione po polsku.
W jakich przypadkach Polacy zwracają się o pomoc w wypełnieniu formularzy? Gazeta Wyborcza wymienia firmę, które z wyników wyszukiwania chcą usunąć linki do stron, na których opublikowano ich tajne dokumenty, inna chciała usunięcia odnośników do negatywnych komentarzy, publikowanych przez konkurencję. Zdarzył się także przypadek szefa, który chciał usunięcia odnośników do niewybrednych komentarzy dotyczących jego samego oraz żony, zamieszczanych przez niezadowolonych pracowników.
Jak czytamy, formy chroniące internetową reputację działają w Polsce od kilku lat. Ich głównym zajęciem jest usuwanie negatywnych materiałów dotyczących ich klientów – najczęściej lekarzy i managerów. Jedna z firm oferuje abonament. Za 150-250 zł miesięcznie monitoruje opinię o konkretnym lekarzu i na bieżąco usuwa negatywne komentarze, o ile te okażą się nieprawdziwe. W ofercie firm chroniących reputację w sieci znajdują się i dużo droższe pozycje. Audyt wizerunku firmy kosztuje przynajmniej 12 tys. zł. (ks)