sobota, 16 listopada, 2024
Strona głównaAktualnościNiebieskie potwory Dialogu wcale nie straszą

Niebieskie potwory Dialogu wcale nie straszą

Tok.fm i Gazeta.pl opublikowały wczoraj informację o żelkach rozdawanych na imprezie zorganizowanej we Wrocławiu przez firmę telekomunikacyjną Dialog. Słodycze, ze względu na zawartość barwników miały na opakowaniu adnotację, że ich „spożycie może mieć niekorzystny wpływ na aktywność i skupienie u dzieci”. Historia urosła do rangi kryzysu, bo smakołyk opisano jako „szkodliwy”, a mama – główna bohaterka materiału, uznała całe zajście za skandaliczne. Czy rzeczywiście sprawa może poważnie zaszkodzić wizerunkowi firmy?

„Choć żelki spełniają polskie i unijne normy oraz są prawidłowo oznakowane, artykuł opublikowany przez Tok.fm i Gazeta.pl miał niestety negatywny wydźwięk” – żali się Marta Pietranik-Pacuła, rzeczniczka firmy Dialog. Marcin Parzyszek, prezes Słodkich Upominków, które żelki wyprodukowały, precyzuje, że producenci są zobowiązani do informowania na opakowaniach o składnikach, które mogą mieć w jakiś sposób negatywny wpływ na zdrowie.  Wynika to z przepisów UE, które weszły w życie w lipcu ubiegłego roku.

Przeczyszczająca guma i uczulające słodycze

UE wymusza więcej obostrzeń – na wyrobach czekoladowych będzie musiała być notka o alergenach i kaloriach, na gumach do żucia już czytamy o efekcie przeczyszczenia, ostrzeżenia są również na kosmetykach. „Problem byłby wtedy, gdyby takich informacji na produktach się nie zamieszczało, a bywają też tacy producenci” – mówi Parzyszek, i dodaje: „Nie stworzyliśmy na specjalne zamówienie potwora w kolorze niebieskim”. Intensywnie błękitne rybki korespondowały bezpośrednio z kampanią Dialogu „Ocean możliwości”, której motywem przewodnim były owoce morza. Zgodnie z przepisami użyty barwnik wymagał odpowiedniej adnotacji. Według rzeczniczki Dialogu, firma „przy organizacji eventu skupiła się na kreacji, będąc pewną, że produkt wykonany przez Słodkie Upominki spełnia wszelkie normy, zarówno polskie, jak i unijne”. Szef Słodkich Upominków dodaje jeszcze, że rynek powoli odchodzi o kontrowersyjnych składników. Jego zdaniem matka powinna wiedzieć też, że już sam cukier może pobudzić dziecko.

O tym, że sprawa to burza w szklance wody, mówi także Sebastian Hejnowski dyrektor zarządzający Ciszewski PR. „Jeżeli produkt jest powszechnie dostępny na rynku, to nie widzę powodu, dla którego organizator eventu nie miałby go rozdawać jego uczestnikom. Robienie z tego problemu uważam za coś nie na miejscu. Prawdziwy problem Polaków polega na tym, że nie czytają etykiet produktów, które spożywają” – zaznacza PR-owiec. Zwraca jednocześnie uwagę, że rodzice codziennie kupują swoim dzieciom produkty, które nie są zdrowymi przekąskami: „Chyba najbardziej znane żelki Haribo również mają swoje obostrzenia. Cola też nie jest najzdrowsza, a mimo to chętnie po nią sięgamy” – podsumowuje.

Mądrości z etykiety

Hejnowski przyznaje, że taka sytuacja może być źródłem potencjalnej rysy na wizerunku firmy. Sam w tym przypadku dla bezpieczeństwa wybrałby produkt, na którego opakowaniu nie znajdzie ostrzeżeń o skutkach ubocznych, np. landrynki czy ekologiczne krówki. Podobne podejście reprezentuje Michał Olbrychowski, associate director z Euro RSCG Sensors, który jest daleki od traktowania wydarzenia jako poważnego kryzysu. „Nie widzę w tej sytuacji niczyjej winy, choć rozumiem zaniepokojenie mamy dziecka. Skoro produkt został dopuszczony do sprzedaży na terenie Polski, to nie dziwie się, że osoby, które zakupiły słodycze na piknik, nie wczytywały się w zapisy umieszczone na opakowaniu. Jeśli  chciałbym koniecznie kogoś obarczyć odpowiedzialnością, to zwróciłbym się  bardziej w kierunku organów, które zezwalają na użycie takich a nie innych  składników w produktach np. spożywczych, a w szczególności dla dzieci.” – twierdzi Olbrychowski i przyznaje, że w przypadku masowych imprez nie sposób sprawdzić dokładnie wszystko. Na przyszłość trzeba być uważniejszym.

Dialog zdaje sobie z tego sprawę. Ewa Hełpa, kierownik działu komunikacji marketingowej w firmie, przyznaje: „Sytuacja, która wyniknęła na wrocławskim festynie sprawiła, że teraz nasza czujność i ostrożność podniesiona została do kwadratu. Zaufanie do producenta i przestrzeganie norm to jedno, ale od dziś, przygotowując jakikolwiek gadżet, będziemy jeszcze bardziej mu się przyglądać. Gadżet przecież też kreuje wizerunek, więc rosnące oczekiwania klientów, np. proekologiczne, będą silniej nas motywować do podnoszenia jakości oferowanych upominków reklamowych”. (es)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj