Onet.pl podaje, że zarząd Polskiej Fundacji Narodowej może zostać zmieniony. Powodem ma być między innymi bezczynność instytucji w momencie kryzysu na linii Polska-Izrael wywołanego ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej. Zarzewiem konfliktu było ustanowienie przez polski rząd kar więzienia za przypisywanie naszemu krajowi odpowiedzialności za zbrodnie, które popełniła III Rzesza.
Czytaj więcej:
Spór Polski i Izraela w sprawie nowelizacji ustawy o IPN
„Rację trzeba umieć sprzedać”. Eksperci o konflikcie Polski i Izraela
„Decyzja (o zmianie – przyp. red.) de facto zapadła” – pisze onet.pl, powołując się na źródła z najbliższego otoczenia premiera Mateusza Morawieckiego. Rządowi politycy mają w tym momencie szukać kandydatów, którzy będą w stanie pokierować PFN, by wypełniała cele założone w statucie.
Przypomnijmy, że instytucja została powołana w lipcu 2017 roku, by promować Polskę i jej gospodarkę za granicą. Część jej środków, dostarczonych przez 17 państwowych spółek, przeznaczono jednak na kampanię „Sprawiedliwe sądy”, która miała wpływać na społeczny odbiór reformy sądownictwa przeprowadzanej przez Prawo i Sprawiedliwość.
Kilka tygodni później zmieniono statut PFN – informował Dziennik Gazeta Prawna. Obniżono priorytet promocji Polski za granicą i postawiono m.in. na „podtrzymywanie i upowszechnianie tradycji narodowej, pielęgnowanie polskości oraz rozwój świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej”.
Sprawa dotycząca nowelizacji ustawy o IPN mogła być polem do popisu dla PFN – pisze onet.pl. Instytucja jednak nie zareagowała na kryzys i milczała przez kilkanaście dni. Dopiero niedawno wypuściła 30-sekundowy spot, który mówił o niemieckich obozach zagłady. Nie był to jednak nowy materiał, a wybór scen z zeszłorocznej animacji „Niezwyciężeni”, którą wyprodukował IPN.
„To, co wyprawia zarząd fundacji, jest jakimś smutnym żartem. Zmiany muszą tam szybko nastąpić” – mówi portalowi onet.pl jeden z wicepremierów w rządzie Morawieckiego, który komentuje bezczynność PFN. „Pierwszym absolutnie najprostszym krokiem powinno być wykupienie miejsca w najbardziej opiniotwórczych dziennikach europejskich, a także w Izraelu i USA, by wytłumaczyć zagranicznej opinii publicznej całe to zamieszenie. Nawet tak prostej rzeczy nie zrobiono, a przecież Fundacja ma budżet, by przeprowadzać znacznie większe i rozbudowane kampanie” – dodaje inny dyplomata.
Część spółek, które złożyły się na budżet instytucji, zgłosiła swoje krytyczne uwagi co do jego wykorzystywania – pisze onet.pl. Miał o tym usłyszeć nawet premier Morawiecki.
PFN ma jednak według onet.pl obrońcę w postaci Piotra Glińskiego, wicepremiera i ministra kultury i dziedzictwa narodowego, któremu formalnie podlega Fundacja. (mp)