W odpowiedzi na artykuł „Wydawcy walczą o legalne przeglądy prasy” autorstwa p. Magdaleny Lemańskiej, opublikowany 10 sierpnia 2010 r. w Rzeczpospolitej oraz na tworzony, serią publikacji poświęconych regulacji praw autorskich, jednostronny obraz sytuacji w wybranych gazetach Instytut Monitorowania Mediów Sp. z o.o. oświadcza, że tezy stawiane w powyższym materiale oraz podobnych publikacjach są nieprawdziwe.
W artykule z 10 sierpnia znalazły się dane liczbowe, które bezpośrednio manipulują czytelnikami. W artykule, p. Magdalena Lemańska podaje wartość rynku monitorowania mediów na kwotę 40 mln złotych. Jest to, po pierwsze, kwota zawyżona, którą łatwo można sprawdzić np. zaglądając do sprawozdań finansowych spółek umieszczonych w KRS. Co więcej, jest to kwota o 10 mln wyższa (33%), niż podawana jeszcze 3 miesiące wcześniej przez tę samą autorkę w innym artykule, co świadczy o tym, że miała ona prawdziwą wiedzę na temat rynku.
Po drugie kwota ta ma się nijak do opisywanej sytuacji. Rynek monitoringu mediów jest bardzo szeroki a monitoring prasy to tylko jedna z wielu oferowanych przez firmy monitorujące media usług, która generuje nie więcej niż 15 milionów złotych przychodów rocznie dla całej branży.
Zaskakujące są podjęte w artykule próby manipulacji liczbami. Zestawia się liczbę rzekomych 40 mln złotych przychodów z monitoringu z kwotą 1,253 miliarda złotych określającą wartość rynku reklamy prasowej, podczas gdy rzeczywiście możliwe do uzyskania przychody wydawców z elektronicznych wersji gazet to około 10% wartości monitoringu prasy (na podstawie umów podpisanych przez IMM, czy cen oferowanych przez firmę Repropol Sp. z o.o.), co daje1,5 mln złotych rocznie czyli 125 tys. złotych miesięcznie od wszystkich firm monitorujących media w Polsce dla wszystkich wydawców. Jest to wartość zaledwie 3 dużych reklam prasowych i znaczna część tej kwoty jest już transferowana do wydawców.
W świetle innych tez z artykułów publikowanych przez Rzeczpospolitą warto wiedzieć, że IMM od początku swojej działalności gospodarczej – pozostając ośrodkiem dokumentacji i informacji w rozumieniu art. 30 ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (UPAiPP) – respektuje prawa wydawców, przestrzega praw autorskich i spełnia wszelkie wynikające z nich zobowiązania.
Należy podkreślić, że UPAiPP nie przewiduje możliwości „ograniczenia” przez autorów, a tym bardziej przez wydawców prawa do korzystania z ich utworów przez ośrodki informacji w ramach dozwolonego użytku i licencji ustawowej. Ustawa określa wyłącznie obowiązek uiszczenia wynagrodzenia na rzecz właścicieli praw autorskich, który to obowiązek IMM wypełnia.
W zakresie materiałów prasowych objętych ochroną prawem autorskim IMM korzysta z licencji ustawowej na sporządzanie i rozpowszechnianie własnych opracowań dokumentacyjnych. Zgodnie z prawem – od grudnia 2003 roku – odprowadza stosowne wynagrodzenie, o którym mowa w art. 30 ust. 2 UPAiPP, na rzecz twórców za pośrednictwem właściwej organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, jaką jest Stowarzyszenie KOPIPOL.
Warto zauważyć, że ustawodawca przewidział ograniczenie praw autorskich w interesie publicznym. Dlatego też prawo autorskie, jakkolwiek wiąże się z daleko posuniętym monopolem twórcy w zakresie korzystania z utworu i rozporządzania nim, nie ma charakteru absolutnego i nieograniczonego. Interesy majątkowe twórcy zostają przez ustawodawcę zepchnięte na drugi plan, gdy istnieje potrzeba ochrony społecznie uznanych wartości i fundamentalnych praw człowieka, do których należy prawo do informacji.
Taka jest społeczna funkcja przepisów o dozwolonym użytku oraz licencji przymusowych, do których oprócz wspomnianego już art. 30 należą również prawo do przedruku, prawo cytatu oraz postawienie poza zakresem ochrony wynikającej z UPAiPP prostych informacji prasowych. Wydaje się, że wydawcy prasowi, którzy w swej działalności szeroko wykorzystują hasło, że społeczeństwo ma prawo do informacji, nie powinni zapominać o tych regulacjach.
Warto też pamiętać, że jedyny sądowy spór w sprawie o prawa autorskie, który wytoczył wydawca gazety Parkiet spółce IMM, został po dwóch latach w całości rozstrzygnięty na korzyść IMM.
Dostęp do elektronicznych wersji gazet znacznie przyspiesza proces ich monitoringu dlatego IMM stara się podpisywać bezpośrednio z wydawcami dodatkowe, nieprzewidziane w ustawie jako obowiązkowe dla ośrodków dokumentacji i informacji, umowy na wykorzystanie elektronicznych wersji gazet. Już w 2007 roku zaproponowaliśmy wszystkim wydawcom zawarcie takich umów. Dzięki tej inicjatywie do dzisiaj IMM zawarł umowy na ponad 100 tytułów prasowych, w tym m.in. z największym wydawcą w Polsce AGORA SA.
Stowarzyszenie KOPIPOL działa na polu ochrony praw do materiałów prasowych od listopada 2003 roku, a IMM współpracę ze Stowarzyszeniem ma uregulowaną już od grudnia 2003 roku. Przytaczane w niektórych publikacjach Stowarzyszenie Wydawców REPROPOL, uzyskało status organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi w 2009 roku, a dopiero z dniem 20 stycznia 2010 roku (data publikacji obwieszczenia Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego) rozpoczęło działalność. Do dzisiaj jednak nie ustaliło cennika ani nie przekazało IMM żadnej propozycji umowy, pomimo zwrócenia się przez Instytut z taką prośbą. Decyzja MKiDN, nadająca SW REPROPOL prawo do prowadzenia zarządu prawami autorskimi w zakresie publikacji prasowych, jednocześnie stwierdza, że zakres tego zarządu w przypadku tych dwóch stowarzyszeń pokrywa się.
Co więcej, warto zauważyć, że w publikacjach prasowych wybranych wydawców, w tym autorstwa red. Lemańskiej (mimo zwracania jej na to uwagi) SW REPROPOL celowo jest mylone z firmą REPROPOL sp. z o.o. Spółka ta nie ma praw organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i działa na zasadach komercyjnych, a w myśl obowiązującego prawa, zarząd prawami autorskimi może prowadzić jedynie organizacja zaopatrzona w zezwolenie MKiDN, a nie spółka prawa handlowego. Nawet jeśli by odstąpić od tego argumentu, to firma REPROPOL sp. z o.o. stara się stworzyć wrażenie, że reprezentuje wszystkich, tymczasem dysponuje zgodą: a/ wyłącznie na rozprowadzanie elektronicznych wersji gazet, b/ tylko 21 wydawców, ale bez np. AGORY SA – wydawcy Gazety Wyborczej.
Chcąc poszerzyć zakres prasy wykorzystywanej w wersji elektronicznej, IMM pod koniec 2009 roku podjął z firmą REPROPOL sp. z o.o. rozmowy o współpracy. Okazało się jednak, że istnieją obiektywne przyczyny, z powodu których jest ona niemożliwa:
– spółka ta działa na zasadach komercyjnych oraz proponuje naszym klientom usługi konkurencyjne do usług IMM,
– prezesem spółki jest p. Jan Rurański – założyciel, wieloletni prowadzący oraz mąż obecnej właścicielki jednej z firm monitorujących media,
– w rozmowach wstępnych zażądano od nas szczegółowych danych handlowych o naszych klientach, co w świetle istniejącego konfliktu interesów opisanego w punktach powyżej jest niemożliwe do zaakceptowania,
– zażądano od IMM zmian umów z wszystkimi klientami umożliwiającymi przeprowadzenie u nich audytów systemów informatycznych sprawdzających zakres wykorzystywania materiałów uzyskiwanych z IMM, do czego w żaden sposób nie możemy się zobowiązać.
Firma REPROPOL sp. z o.o. nie uwzględniła naszych argumentów i nie udało nam się wypracować kompromisu, zadowalającego obie strony.
Kolejną kwestią jest to, że firma Newton Media, stara się zdyskredytować konkurentów, twierdząc, iż konieczne jest posiadanie odpowiednich umów z wydawcami. Jak podaje na swojej stronie internetowej, ma podpisane umowy z kilkudziesięcioma wydawcami, z czego z nazwy wymienia niewiele ponad 20, podczas gdy usługa monitorowania prasy przez IMM obejmuje ponad 900 tytułów wydawanych przez ponad 400 wydawców. Czy zatem Newton Media prowadzi monitoring wybiórczo i dostarcza niekompletny monitoring? Czy też monitoruje kompleksowo, ale świadomie narusza promowaną i uznaną przez siebie zasadę konieczności podpisania umów z wydawcami?
Więcej informacji na ten temat znajduje się w tekście rozmowy z Prezesem Zarządu IMM Panem Pawłem Sanowskim, która była opublikowana na portalu PRoto.pl.