„Nikt już nie powinien mieć wątpliwości: następne kampanie wyborcze rozstrzygane będą w sieci. Papierowe gazety, klasyczne programy telewizyjne, reklama, billboardy, ulotki to przeszłość” – twierdzi Eryk Mistewicz na łamach Do Rzeczy.
Braki technologiczne, szczególnie wyraźnie widoczne podczas wielkich konferencji, to wpadka nie do wybaczenia. „Poważna sprawa w wykonaniu dostojnych panów zamienia się w kabaret” – komentuje Mistewicz. Takie zaniedbania widać coraz bardziej, bo coraz częściej mamy do czynienia z ciekawym wykorzystaniem nowych mediów przy tworzeniu kampanii politycznych. Niestety Polacy jeszcze nie podchwycili tego trendu, ale w najbliżej przyszłości to nie ulotki czy billboardy będą na nas wpływały, ale socjonauci, czyli ludzie sieci – czytamy w gazecie. Będzie trudniej? Niekoniecznie. „Marketing narracyjny i nowe media wchodzą w miejsce tradycyjnego »media relations« agencji PR i politycznych sztabowców. A starsi panowie, politycy wykluczeni cyfrowo, muszą się nauczyć zmiany ustawień w Skypie, jeśli nie chcą być narażeni na kolejny atak i kolejną kompromitację” – podsumowuje Mistewicz. (kg)