Fałszywe konta na TT to dla internautów okazja do parodiowania znanych osób, jak i pokazania ich z innej strony. Profile mają już Bill Clinton, Lord Voldemort czy Mark Zuckerberg, który „nie lubi Halloween, bo ludzie zakładają maski i cieszą się nadmierną prywatnością”.
Do grona parodiowanych zaliczają się znane osoby, serwisy społecznościowe i międzynarodowe korporacje. Internauci tworzą też fałszywe konta fikcyjnych postaci – czytamy w Nowym Marketingu.
@PimpBillClinton nawiązuje do romansu byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych z Monicą Levinsky. Profil, w którym można odnaleźć żarty powiązane bezpośrednio ze sferą seksu liczy 283 tys. obserwujących. @Lord_Voldemort7 z powieści o Harrym Potterze też doczekał się fikcyjnego konta. „Niezmiennie zachwyca fanów Twittera nowymi cynicznymi przemyśleniami o życiu, o swoim książkowym przeciwniku czy też o innych fantastycznych postaciach pokroju Dartha Vadera” – wspomina autorka. I dodaje, że fikcyjny bohater szczególną nienawiścią darzy bohaterów sagi Zmierzch. Profil obserwuje ponad 2 mln użytkowników. Na Twitterze są też Chuck Norris (@chuck_facts), a nawet Jezus @Jesus_M_Christ. Administrator fałszywego profilu nie stroni od wulgaryzmów, wypowiedzi godzących w kulturę katolicką i prowokacji związanych ze zwizualizowanym lub słownym parafrazowaniem wersetów biblijnych.
Jabłoński przypomina także, że fałszywego konta na Twitterze doczekał się Mark Zuckerberg @notzuckerberg, w którym możemy przeczytać, że założyciel Facebooka „nie cierpi Halloween, „bo ludzie zakładają maski i cieszą się nadmierną prywatnością”. Internauci mogą przeczytać tu dużo wpisów na temat wad konkurencyjnych serwisów społecznościowych, wyimaginowanych faktów na temat serwisu: „Wkrótce będziecie musieli ściągnąć naszą aplikację Messenger, aby móc pisać wiadomości na Facebooku. I będziecie potrzebować trzeciej aplikacji, aby je wysyłać.”
Dlaczego fałszywe konta cieszą się popularnością? W opinii Jabłońskiego internauci mają szansę swobodnie żartować ze znanych osób. Autor zwraca jednak uwagę na jeszcze jedną rzecz. „Twitter daje możliwość przekazywania wyłącznie krótkich komunikatów, ograniczonych do liczby 140 znaków, dlatego dominuje tu zwięzłość napakowanych po brzegi humorem form, wręcz wymarzonych dla wszystkich uzależnionych od endorfin, czyli tzw. hormonów szczęścia” – podsumowuje w artykule. (mw)