Choć znamy poglądy Andrzeja Dudy, nie wiadomo do końca, jak będzie działał. Jakie ma możliwości? – zastanawia się Marcin Hadaj w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Jak czytamy, Duda to „standardowy PiS-owski prezydent”. „Światopoglądowo prawicowy, ekonomicznie bliższy centrum, choć nie centrum liberalnemu, a raczej etatystycznemu, więc może nawet trochę zerkający ku lewicy” – pisze Hadaj. Jak podkreśla, z oceną działań prezydenta trzeba poczekać kilka miesięcy, teraz można jednak określić, jakie ma opcje.
Pierwsza możliwość to „konfrontacja z rządem”. Prezydent reprezentuje PiS, rząd to z kolei PO. Jak przypomina autor, taką sytuację już mieliśmy, gdy prezydentem był Lech Kaczyński, a premierem Donald Tusk, i „nie oznaczało to dla Polski nic dobrego”. Zauważa, że „buczenie” posłów PO podczas sejmowego expose Dudy nie zapowiada dobrych relacji. Duda może ten konflikt „podgrzać” lub „próbować zażegnać” – czytamy.
Opcja numer dwa to – jak określa Hadaj – „subtelna gra na zwycięstwo PiS”. Dziś jest bezpartyjny, ale nie znaczy to, że zapomniał, skąd się wywodzi – zaznacza autor. Duda może więc wesprzeć partię i konkretnych kandydatów w wyborach. Prezydent zapowiedział, że wyruszy w podróż po Polsce, by podziękować wyborcom. PiS liczy, że nieoficjalnie będzie to wsparcie kampanii parlamentarnej – czytamy.
Andrzej Duda może wybrać także „równowagę i umiarkowanie”. Jak czytamy, Duda ma ambicje, by „zamazać” podziały między konserwatystami i liberałami i być „ojcem narodu”. I choć dziś to niemożliwe, liczy się „polityka gestu i symbolu”, a Duda stara się podkreślać znaczenie zgody. W planach ma podniesienie kwoty wolnej od podatku i obniżenie wieku emerytalnego, ale nie wiadomo, czy uda mu się wprowadzić te zmiany za rządów PO. Choć zapowiadał, że jeśli nie uda mu się wystąpić z tymi inicjatywami, zrezygnuje z urzędu, raczej nie jest osobą decydującą się na takie rozwiązania. Będzie szedł do przodu małymi krokami – przewiduje Hadaj.
Czwarta możliwość nowego prezydenta to „plastik”. Ryzyko nijakiej prezydentury, z jaką kojarzy się Bronisława Komorowskiego czy Aleksandra Kwaśniewskiego, wisi także nad Dudą. „Przystojny i szarmancki, całuje kobiety w rękę (kto to dziś jeszcze robi?), świetnie leżą na nim garnitury, ma atrakcyjną żonę, mówi poprawnie po polsku, przemówienia wygłasza z głowy, a nie z kartki, jak jego poprzednik, docenia PR i media społecznościowe, ma wyczucie obciachu i nie podejmuje decyzji, które w tę stronę mogłyby go popchnąć” – wylicza autor. I podsumowuje, że łatwo byłoby mu zostać politykiem, który nie ma nic do zaproponowania. Ale nie po to Polacy zrezygnowali z poprzedniego prezydenta, by mieć identycznego – dodaje. (mb)