Nazwisko zawodniczki z Syrii Yusra Mardini startującej pod flagą Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego nie zostało wymienione przez komentatora publicznej telewizji M4 Sport ani przy starcie, ani wtedy, gdy wygrała wyścig na 100 m stylem motykowym w Rio de Janeiro. Poza nią, żadna z uczestniczek nie została pominięta – informuje wyborcza.pl.
Jak czytamy, sytuacja miała miejsce 6 sierpnia. Komentator Jeno Knézy zamiast mówić o tym, kto pierwszy dotarł do mety „rozpoczął długi wywód na temat szans węgierki Liliány Szilágyi w finale, którego faworytką jest Amerykanka Dana Vollmer” – podaje źródło.
Sprawa nie pozostała bez echa. Dowiadujemy się, że wśród reakcji pojawiły się opinie, że niemówienie o sukcesach uchodźców na Rio jest celowe – jest działaniem prowadzonym w ramach antyimigranckiej kampanii rządu Viktora Orbána. Oskarżenia mogą mieć swoje podstawy. Jak informuje wyborcza.pl, zrzeszająca państwowych nadawców telewizyjnych i radiowych spółka MTVA bierze udział w kampanii informacyjnej przed referendum przeciwko tzw. kwotom imigrantów, które miałyby być narzucane Węgrom przez UE. Głosowanie zaplanowano na 2 października.
Jeno Knézy również zabrał głos. Jak czytamy, zadeklarował, że jego działanie nie było celowe. Zdaniem komentatora, wyścig Mardini nie był ważny z punktu widzenia finałowej rywalizacji. Zaznaczył również, że pojawiły się problemy techniczne. Jednak, według niego, mimo problemów komentatorów, widzowie mogli oglądać zmagania bez problemów.
Na koniec czytamy, że Mardini uciekła z Syrii w 2015 roku. Z Turcji na wyspę Lesbos płynęła pontonem. Przez 4 godziny musiała jednak go pchać, ponieważ silnik przestał działać.
Źródło podaje również, że Syryjka jest jedną z 10 osób, które Międzynarodowy Komitet Olimpijski wybrał do tzw. drużyny uchodźców na igrzyska w Rio. (ak)
