W Gazecie Prawnej znajdziemy krótką definicję lobbingu oraz dowiemy się, czym różni się ekspert od lobbysty. W tym numerze gazety na temat polskiego lobbingu w Brukseli, a raczej o jego braku, piszą Marcin Kowalczyk i Robert Olesiński. Olesiński stwierdza, że „ o polskich parlamentarzystach słychać tylko w kontekście (…) kontrowersyjnych politycznie wypowiedzi, a rodacy nie mogą z nich czerpać powodów do dumy”. Najważniejszą bolączką polskiego lobbingu, jak wynika artykułu Kowalczyka, jest fakt, że w Brukseli po prostu brakuje naszych lobbystów. Jest ich bowiem tylko kilkudziesięciu, przy czym w samym parlamencie europejskim akredytowanych jest ponad 5 tys. przedstawicieli grup interesów. Nasza reprezentacja tam to nieco ponad 20 osób. „Co istotne, wśród nich dominują przedstawiciele samorządu terytorialnego, a nie jak mogłoby się wydawać, osoby reprezentujące grupy producentów”. Kowalczyk, dla lepszego zrozumienia „zjawiska mizernej obecności Polaków w miejscach, gdzie zapada większość najważniejszych dla krajowych organizacji decyzji” przytacza wypowiedź Marka Goliszewskiego, prezesa Business Centra Club. A brzmi ona – „polskie firmy są jak bokser wagi lekkiej przeciwko bokserowi wagi ciężkiej, (…) ale to Dawid pokonał Goliata, więc zaradność polskich firm powinna przynieść rezultaty”.