W ramach akcji „kolej na Ewę” premier Kopacz podróżuje po Polsce pociągami, a o jej wyjazdach głośno jest w mediach. Jak twierdzi sama Kopacz, podróż pociągiem to okazja do rozmów z ludźmi. Pasażerowie wiedzą, że to zabieg wizerunkowy, często jednak chętnie rozmawiają z premier – czytamy.
Dybalski zauważa podobieństwa między pomysłem PO a kampanią wyborczą Andrzeja Dudy, który też dużo podróżował. Jak twierdzi, promowanie się na tle kolei jest jednak rewolucyjne i może być ryzykowne. Wszystko przez to, że „kolej nie jest w powszechnej świadomości synonimem sukcesu”, a branża zmaga się ze stałymi narzekaniami na opóźnienia czy brudne pociągi. Do narzekań na kolej jesteśmy przyzwyczajeni, więc spółkom PKP trudno zmienić obraz branży. Istnieje więc ryzyko, że negatywne skojarzenia z koleją mogą przenieść się na Ewę Kopacz. Na razie sztab do tego nie dopuszcza – czytamy.
Jak pisze dalej Dybalski, z drugiej strony pomysł na kampanię z koleją w tle jest dla PO naturalny – do swoich zasług partia może zaliczyć zakup Pendolino, które jako jedna z nielicznych marek kolejowych budzi pozytywne skojarzenia.
Dalej czytamy też, że opozycja krytykuje podróże Kopacz, lecz wytyka drobne potknięcia, a nie chce lub nie potrafi znaleźć zarzutów większej wagi. (mb)