Polacy coraz chętniej wybierają rodzime marki. Trudno jednak rozpoznać, które naprawdę są polskie – mylące są na przykład obcojęzyczne nazwy – czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Jak czytamy, dowodem na „zakupowy patriotyzm” Polaków był spór wokół Pendolino. „Przeciwnicy włoskiej oferty nie mogli pogodzić się z tym, że choć mamy projekt bydgoskiej Pesy doceniany w Europie, zasilamy potężną kwotą firmę z obcym kapitałem i tworzymy miejsca pracy w innych krajach zamiast u siebie” – zauważa autor artykułu, Damian Furmańczyk. Okazuje się, że na co dzień chcielibyśmy być równie konsekwentni, ale nie zawsze nam się udaje. Od 25 lat obserwujemy jednak wzrost lojalności klientów wobec polskich marek. Krzysztof Przybył z Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego podkreśla, że zdecydowana większość Polaków chce podejmować decyzje zakupowe z uwzględnieniem miejsca i warunków wyprodukowania towarów. Głównymi czynnikami wciąż są jednak jakość i cena – dodaje.
Dr Monika Skorek z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa z kolei, że największą lojalnością cechują się osoby po 40. roku życia, które relacje z markami budują przez lata, więc darzą je sentymentem. Młodzież natomiast rzadziej zwraca uwagę na pochodzenie marek, wybiera raczej te modne i kultowe.
Dalej czytamy też, że zakupowy patriotyzm nie jest łatwy. Dlaczego? Wszystko przez mylące nazwy marek. Okazuje się, że Polacy często postrzegają marki z obcym kapitałem jako polskie i odwrotnie. Przykładowo, badanie GfK Polonia z 2012 roku pokazało, że 60 proc. ankietowanych uważa Wedla za markę polską. Z kolei markę odzieżową Reserved jako polską wskazał co dziesiąty respondent.
W opinii Krzysztofa Przybyła w promowaniu polskich marek ważne jest edukowanie społeczeństwa. Jego zdaniem trzeba głośno mówić, że wybór polskich produktów to rozwój polskich firm i nowe miejsca pracy. Monika Skorek uważa natomiast, że potencjał promowania polskich produktów nie jest właściwie wykorzystywany – brakuje konsekwencji, sprytu i długofalowej strategii. (mb)