W zeszłym tygodniu informowaliśmy o ukrywaniu przez płocką policję informacji o rozbojach w tym mieście. Tym razem o tym, dlaczego policja nie może udzielać pewnych informacji oraz o tym, dlaczego Krzysztof Rutkowski może budować swój wizerunek kosztem stróżów prawa opowiada serwisowi sdp.pl Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji.
Jak tłumaczy Sokołowski, w pewnych sytuacjach dobro postępowania oraz bezpieczeństwo osób w nie zaangażowanych jest ważniejsze niż potrzeba informowania mediów. Nawet jeśli policja może pochwalić się efektami swojej pracy, nie zawsze policjanci chcą zabierać głos. „Niektórzy dziennikarze chcieliby widzieć w policji agencję informacyjną, czym nie jest. Wielu policjantów, którzy normalnie pracują i mają fantastyczne dokonania, nie chce się wypowiadać do mediów”. Sokołowski dodaje, że dziennikarze „bardzo często ścigają się za newsem, kosztem jego jakości”. Powołują się na wstępne informacje i ustalenia, a później po ich weryfikacji muszą prostować wiadomości. „Idąc do dziennikarzy mam informacje sprawdzone, a jeśli nie – mówię wyraźnie, że są one wstępne, że opisuję prawdopodobny przebieg zdarzenia” – tłumaczy rzecznik.
Sokołowski wspomina także o zaginięciu Magdy z Sosnowca. W tamtej sprawie policja nie mogła podawać wszystkich informacji, bo „gospodarzem śledztwa” była prokuratura. Media opublikowały zdjęcia matki zaginionej dziewczynki w objęciach Krzysztofa Rutkowskiego. Policja natomiast nie miała podobnego materiału, bo „szanuje sferę życia osobistego, intymnego ofiary”, a zdjęcia są właśnie siłą mediów. Zamiast tego policja musiała się bronić przed zarzutami detektywa Rutkowskiego. Rzecznik ma nadzieję, że udało mu się przekonać wiele osób o tym, że policja działa zgodnie z prawem i nie można akceptować sytuacji, w której „najpierw przestrzela się kolano, a potem pyta, czy jest to zgodne z prawem”. (ks)
