Policja w Płocku zataiła informacje o rozbojach, które miały miejsce od początku roku – informuje serwis Gazeta.pl. Było ich aż 15. Prasę poinformowano jedynie o trzech zatrzymaniach. Krzysztof Piasek, rzecznik płockiej policji, twierdzi, że: „Po prostu, robimy swoje, a nie gadamy”. Innego zdania jest Marian Filar, ekspert prawa karnego: „Policja nie powinna traktować ludzi jak stado bezmózgowców, którymi można manipulować. Decydować za nich, w imię rzekomej troski o społeczny spokój.”
Wedle statyk policyjnych przestępczość spada, a ich wykrywalność rośnie. Informacje, które podają dotyczą jedynie wypadków drogowych, spotkań policjantów w dziećmi czy akcji profilaktycznych. O rozbojach się nie mówi. Dopiero po telefonie oburzonego mieszkańca osiedla Dworcowa, dziennikarze doszli do wniosku, że Policja zataja pewne fakty. Na pytanie, czemu nie poinformowali mieszkańców o fali rozbojów na osiedlu, Krzysztof Pisak, rzecznik prasowy płockiej policji, odpowiada: „Rozboje to bardzo poważne przestępstwa. Dla dobra postępowania nie informuje się o takich sprawach.”
Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji, nie ocenia sposobu komunikacji: „Zaufanie do policji budujemy nie tylko sposobem informowania, a przede wszystkim pracą i wynikami. Każdy chyba zdaje sobie sprawę, że w tu zawsze można coś poprawić.” Zaś zdaniem Piaska, „najważniejsze, że jesteśmy skuteczni. Mamy ponad 84 proc. wykrywalności. Ważne jest, że ofiara przestępstwo zgłasza, my ustalamy sprawcę i informujemy o tym pokrzywdzonego. Tak kształtujemy świadomość dotyczącą bezpieczeństwa.” Dla Filara zaś jest jasne, że „obywatel demokratycznego państwa prawa ma prawo takie rzeczy wiedzieć. Bo nie jest dzieckiem, które trzymać należy w błogiej nieświadomości.” (kg)