„W demokracji absolutna jedność jest jednak zjawiskiem niepokojącym – oznacza bowiem, że albo mamy do czynienia z masową manipulacją, wielką socjotechniką, albo, że na politykę nikt już nie zwraca uwagi”- pisze Michał Szułdrzyński na łamach Rzeczpospolitej. Dodaje także, że spin doctorom Donalda Tuska, zależy prawdopodobnie na jednym i na drugim.
Autor artykułu podkreśla, że ostatnio temperatura sporu politycznego obniżyła się, a wynika to głównie ze społecznego odbioru polityków. Dodaje on, że powstało przekonanie, iż PiS dzieli społeczeństwo, a PO je jednoczy. Sam premier Donald Tusk cieszy się nadal przychylnym zainteresowaniem mediów i większą życzliwością opinii publicznej niż jego poprzednik. Jak twierdzi Szułdrzyński, spowodowane jest to głównie kampanią wizerunkową Platformy, opartą na wzbudzaniu nieufności w stosunku do największego politycznego rywala i ukazywaniu go jako zagrożenia dla demokracji. „Paradoksalnie, wzbudzanie lęku przed PiS, nie różni się wiele od zarzucanego PiS wzbudzania lęku przed układem”.
Autor dodaje także, że sztabowcy PO do perfekcji opanowali technikę demonizowania przeciwnika i studzenia politycznych emocji. Podkreśla, że budują oni wizerunek partii w konkretnym celu „najpierw trzeba rozprawić się z przeciwnikiem (»dorżnąć watahę«), a później sprawić wrażenie, że w polityce się nic nie dzieje.(…) Gdy obywatele przestaną się interesować polityką, to przestaną patrzeć politykom na ręce. A o takiej sytuacji marzy chyba każdy polityk – o rządzeniu w zaufaniu, ciszy i spokoju”. (mk)