Spot o Polsce wyprodukowany przez MSZ może przynieść więcej szkód niż pożytku. Okazało się, że ministerstwo nie ma pozwolenia gwiazd Hollywood na wykorzystanie ich wizerunku w celach promocyjnych. Grozi nam lawina pozwów wartych miliony dolarów – alarmuje Dziennik Gazeta Prawna.
Wczoraj minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zaprezentował film jako materiał promujący polską prezydencję w UE. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie o pozwolenia gwiazd, występujących w spocie, na wykorzystanie ich wizerunku w celach komercyjnych. Takich umów nikt z aktorami, muzykami i modelkami nie podpisał. „Nie płaciliśmy żadnych honorariów. MSZ nabyło zgodnie z prawem prawa do emisji filmu od spółki TV Project i możemy ten film wyświetlać. Roszczenia osób trzecich wziął na siebie producent” – mówi Sikorski. Takie roszczenia mogą się pojawić.
Roman Rogowiecki – przeprowadzający wywiady, których fragmenty ukazały się w spocie – uznaje tę produkcję za film dokumentalny. Jednak wykorzystanie go do promocji Polski w UE jest zabiegiem komercyjnym i przyniesie państwu wymierne korzyści finansowe. Potwierdza to dr Wojciech Macha, ekspert od prawa autorskiego. Jego zdaniem spot jest materiałem promocyjnym, a udostępnienie go w internecie powoduje, że może być oglądany na całym świecie. Natomiast jego wydźwięk pozostaje jednoznaczny – gwiazdy wielkiego formatu zachwalają uroki Polski.
„Czołowi aktorzy zwykle otrzymują zapłatę przewyższającą milion dolarów za udział w komercyjnej kampanii” – mówi Ted Shapiro, ekspert ds. prawnych Motion Picture Association of America. (aw)