Na łamach Ozonu czytamy o złej jakości polskiego marketingu politycznego. Sterowiec, który nie wzbił się w powietrze czy kandydat na prezydenta taranujący rowerem stoliki wyborcze – to tylko skromne przykłady wpadek z kampanii wyborczej. „Z wpadek i gaf popełnionych przez naszych specjalistów od marketingu politycznego podczas tegorocznej kampanii można by zmontować niezłą komedię” – twierdzi autor artykułu.
Krytykuje polskich specjalistów ds. marketingu politycznego i zarzuca im niedojrzałość oraz niekompetencję: „Sprzedają potoczną wiedzę jako ekskluzywny towar”. Zauważa, że dla wielu z nich marketing polityczny opiera się na niebieskich oczach i błękitnych koszulach. Tymczasem, zdaniem cytowanego przez niego Wojciecha Cwaliny, „marketing polityczny polega na docieraniu do określonych grup elektoratu”. Autor artykułu zauważa, że w wielu krajach zachodnich przestano przeceniać znaczenie marketingu politycznego i zaczęto przywiązywać większą wagę do rzetelnej debaty publicznej.