Jeśli mamy coś zjeść, najlepiej, żeby smakowało jak u babuni. Natomiast, jeśli chodzi o odzież, najlepiej, żeby była z Zachodu. Te upodobania Polaków dobrze rozumieją zarówno polskie, jak i zagraniczne firmy. Na naszym rynku roi się więc od rodzimych firm odzieżowych udających zagraniczne i zagranicznych koncernów spożywczych wykorzystujących przejęte polskie marki, o czym pisze na stronie polityka.pl Joanna Solska.
Simple, Hexeline, Reserved, Gino Rossi – wymienia autorka artykułu. Są to przykłady polskich marek dzieżowych, których właściciele nie zaryzykowali i nie nadali im polskich nazw. Z drugiej strony mamy Hortex, Sokołów, Morliny, Krakus, Turek, Pudliszki – popularne marki z branży spożywczej, choć nienależące do polskich firm. Jednak konsumentom to nie przeszkadza, ponieważ przeważnie nie zdają sobie z tego sprawy, a właściciele tych marek często ograniczają się do zamieszczania na opakowaniu jedynie nazwy i adresu zakładu produkcyjnego, oczywiście polskiego. W artykule autorka podaje też przykład koncernu Coca – Cola HBC, który swego czasu próbował wprowadzić na nasz rynek wodę Bonaqua. Wobec nieprzychylnej reakcji konsumentów firma postanowiła powrócić z tym samym produktem o zmienionej nazwie. Kropla Beskidu od razu odniosła sukces. (ks)
Cały artykuł jest dostępny tu.