W sieci bardzo łatwo zniszczyć czyjś wizerunek bezpodstawnymi oskarżeniami. Udowodnienie przed sądem, że padło się ofiarą pomówienia nie jest już takie proste. O tym, jak dochodzić swoich praw radzi na łamach pisma Marketer+ Monika Brzozowska.
Za pomówienie w internecie kodeks karny przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności lub maksymalnie rocznego pozbawienia wolności. Jak zaznacza Brzozowska, sprawy o pomówienie w sieci nie są łatwe. Sam pomawiany musi bowiem ustalić, kto dokonał pomówienia, udowodnić to, wnieść akt oskarżenia oraz udowodnić winę oskarżonego.
Problemy pojawiają się często już na etapie ustalania personaliów oczerniającej osoby. Administratorzy serwisów, w których dokonano pomówienia, zwykle nie udostępniają prywatnym osobom danych użytkowników. Przeważnie adres IP komputera, z którego dokonano wpisu, ustala dopiero policja. To jednak nie wystarczy – bo z jednego komputera może korzystać kilka osób, a z jednego IP kilka komputerów. Oskarżający musi zatem udowodnić, że w danym czasie z danego komputera korzystała oskarżana osoba. Sam oczerniający wpis należy odpowiednio zabezpieczyć – na wypadek, gdyby został usunięty.
Gdy mamy już ustalonego sprawcę i dowód, trzeba udowodnić jego winę. To też może być trudne, bo trzeba dowieść, że przestępstwo zostało popełnione umyślnie. Gdy oskarżony nie będzie zeznawał (ma do tego prawo), umyślność musi udowodnić pozywający. Mimo tych wszystkich problemów autorka zaznacza, że wiele procesów o pomówienia kończy się skazaniem oskarżonego – często nie ma wątpliwości co do okoliczności popełnienia przestępstwa, a autora zdradza treść wpisów. (ks)