piątek, 1 listopada, 2024
Strona głównaAktualnościPorno z sercem - czyli działania CSR branży porno

Porno z sercem – czyli działania CSR branży porno

O tym, że ciało się dobrze sprzedaje, wiedzą od dawna wszyscy marketerzy i z upodobaniem wykorzystują zmysłowość do reklamowania nawet tak kuriozalnych produktów jak… gładź gipsowa. Do szczytnych celów wykorzystują ją ekologiczni i polityczni aktywiści, ale o łączeniu seksu z CSR-em wciąż mówi niewielu – czytamy w CR Navigator.

Karolina Błońska-Szubstarska rozpoczyna swój artykuł od słów, które w reklamie społecznej promującej korzystanie z prezerwatyw (premiera – 2010 r.) wypowiadają trzy aktorki porno: Jessika James, Julia Ann i Jenny Haze. Panie przekonują: „Mam pewność, że partnerzy, z którymi uprawiam seks, są zdrowi. To przywilej, którego nie doświadczasz w codziennym życiu”. Spot wprawdzie nie był wynikiem troski o zdrowie widzów filmów dla dorosłych, ale próbą walki z kryzysem reputacyjnym, jaki dotknął amerykańską branżę porno. Okazało się bowiem, że jeden z jej gwiazdorów jest nosicielem wirusa HIV. Jak zauważa autorka, „wiarygodność autorytetu takich orędowniczek bezpiecznego seksu jest dyskusyjna i podważa ją fakt, że niedługo potem pornobiznes w Los Angeles dopadła epidemia syfilisu”, jednak inicjatyw szczytnych nie brakuje.

Przykładem może być akcja „Save the boobs” zrealizowana w ubiegłym roku przez jeden z największych serwisów internetowych z filmami dla dorosłych – Pornhub. Za każde 30 wyświetleń filmu z kategorii „duży biust” i „mały biust” serwis wypłacał 1 cent na badania związane z rakiem piersi. Biorąc pod uwagę, że ma 70 do 90 mln wyświetleń miesięcznie, kwota przekazana na ten cel mogła okazać się całkiem spora – podkreśla Błońska-Szubstarska.Wcześniej po Nowym Yorku krążył mammobus „Save the boobs”.

W materiale czytamy także o znanej kampanii dwójki Norwegów, którzy stworzyli „Fuck for Forests” – organizację sprzedającą filmy i zdjęcia erotyczne. Dochód z ich sprzedaży w całości przekazywany jest na ratowanie lasów. Pikanterii przedsięwzięciu dodaje fakt, że firma nie zatrudniała profesjonalnych modeli czy aktorów porno, tylko zachęcała do dzielenia się tajemnicami swojej alkowy internautów. FFF wsparło w ten sposób m.in.: Naturalny Rezerwat Indian w Brazylii (prawie 39 tys. dol.), organizację ratująca ostatnie naturalne lasy w Słowacji (prawie 8,5 tys. dol.). Organizacja wykupuje też ziemie dziewicze, by chronić je przed ingerencją człowieka.

Podobnie działa pochodząca z Mediolanu Come4.org, która prosi internatów o darmowe udostępnianie ich roznegliżowanych zdjęć oraz erotycznych filmików. Środki pochodzące z reklam zamieszczanych na stronie bądź darowizn przekazywanych na rzecz organizacji są przekazywane np. na Fundację Asta Philpot (działalność na rzecz osób niepełnosprawnych).

Nie wszyscy jednak chcą być łączeni  z pornobiznesem. Wspomniany Pornhub pierwotnie mianował swoim beneficjentem organizację Susan G. Komen zajmującą się walką z rakiem piersi i poinformował o tym na swojej stronie. Ale organizacja oświadczyła, że nie przyjmie od Pornhub żadnych pieniędzy i odżegnuje się od jakichkolwiek związków z portalem. „Szacuje się, że internetowy pornobiznes zarabia 3 tys. dolarów w sekundę. Daje to bagatela 259 200 000 dolarów na dobę. Potencjał do działalności filantropijnej wręcz niebywały. Jednak wizerunek, jaki dziś towarzyszy internetowym twórcom rozrywki dla dorosłych, i nadużycia, jakie popełniają portale, powodują, że nawet bardzo pokaźne środki mogą okazać się zbyt lepkie, by je przyjąć przez najbardziej liberalną organizację trzeciego sektora” – pisze Błońska-Szubstarska. (es)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj