W zeszłym tygodniu informowaliśmy o wizerunkowych problemach firmy 4F. Producent odzieży został oskarżony w serwisie wyborcza.pl o zaproponowanie kosmicznych stawek za odzież dla polskich paraolimpijczyków. Okazało się jednak, że firma w ogóle nie startowała w przetargu na odzież dla reprezentantów Polski na tegorocznej paraolimpiadzie. Natomiast samo zamieszanie przyniosło także pozytywne efekty.
„Zrobiło mi się lekko obrzydliwie. Gdybym był olimpijczykiem, nie nosiłbym już nigdy ubrań 4F. Ani za darmo, ani za pieniądze. Nawet niekosmiczne” – napisał w Gazecie Wyborczej Paweł Smoleński. W internecie zawrzało.
Pod koniec sierpnia w Londynie rozpoczną się Letnie Igrzyska Paraolimpijskie. Jednak polska reprezentacja paraolimpijska nie będzie miała tych samych strojów, „co startujący wcześniej w »zwykłych« igrzyskach” – czytamy w wyborcza.pl. Firma 4F zaproponowała jedynie „kosmiczne ceny”. „Zrobiło mi się lekko obrzydliwie. Gdybym był olimpijczykiem, nie nosiłbym już nigdy ubrań 4F. Ani za darmo, ani za pieniądze. Nawet niekosmiczne” skomentował Smoleński.
W komentarzach zarzucono dziennikarzowi, że „niszczy polską firmę”, na co zwrócili mu uwagę wyłącznie „żurnaliści z prawej strony”. Z listu przesłanemu Smoleńskiemu przez Szaję wynika, że „prezes 4F zadeklarował ubieranie naszych sportowców do kolejnych igrzysk na zasadach preferencyjnych”. Wiceprezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego wskazuje także na inny aspekt całej sprawy. „Niestety, o paraolimpijczykach mówi się mało, więc każde zainteresowanie jest dla nas cenne”
Smoleński przyznał, że „prezes 4F umie się zachować. Myślę, że internet może się spokojnie przeprosić z jego firmą”. Zaś poziom komentarzy „żurnalistów z prawej strony” pozostawił wiele do życzenia – podsumowuje autor tekstu. (kg)
