Na początku należy nadmienić, że promocja polskich rozwiązań kreatywnych na świecie jest dość słaba, a przy promocji festiwalowych kejsów najczęściej pracują same teamy kreatywne bez wsparcia działów PR (o ile agencja w ogóle takowy posiada). Rzecz jasna i raz do roku się garbaty wyprostuje. Bardzo dobrym przykładem miłej współpracy między kreacją a PR jest kampania „Język polski jest ą-ę” z Ogilvy&Mather Poland. W kejsie widać zaangażowanie i wsparcie od PR’owców. Można się uczyć.
Bardzo przyjemnie został też wypromowany film o samopiorącej się koszulce dla Tide. Pomysł z warszawskiego oddziału Leo Burnett pojawił się i podobał na najważniejszych globalnych blogach o nowych trendach, technologii i designie.
To tyle w Polsce, a co świecie…
A-ha! Był oto jeszcze jeden akcencik polski w dużej europejskiej kampanii „Days of hope” przeprowadzonej przez Saatch&Saatchi Berlin. Pomysł prowadzenia telewizyjnej prognozy pogody przez bezdomnych został obsypany lwami w Cannes i paroma mniejszymi nagrodami. Polską odsłonę przygotował warszawski oddział Saatchi&Saatchi.
Ponieważ jestem kryptofanem rumuńskich kejsów – ukazanie Rumunii w krzywym zwierciadle i z pewnego dystansu świetnie podciąga pomysł i wprowadza widza w dobry nastrój. „Dystans się liczy. dystans…” Tak było z Romem (czekoladowym batonikiem który zmienił na opakowaniu flagę Rumunii na USA, a rok później w kolejnej kampanii w której batonik przypominał całemu światu, że stolicą Rumunii jest Bukareszt, a nie Budapeszt), tak jest też z kampanią rumuńskiej agencji GMP Advertising – „Why don’t you come over?”, w której, wykorzystując tonę insajtów, zapraszano Brytyjczyków do Rumunii. Taki „Monty Python w Budape… Bukareszcie”.
Nie obyło się też bez afer. Jak to zwykle bywa, powstały trzy podobne kampanie – każda z nich została nagrodzona na innym dużym festiwalu. Pierwszy był McDonald’s. Ale pomysł sam w sobie jest cute.
Klient: McDonald’s
Agencja: Heye
Klient: Lidl
Agencja: INGO Stockholm
Pay as you wish. Hummus Restaurant
Klient: Achla Hummus
Agencja: Baumann Ber Rivnay Saatchi&Saatchi
Dla równowagi warto podać jeszcze przykład nie do końca udanej akcji PR. Billboardy z hasłem „Zespół Downa jest jak plama na koszuli, której nie możesz sprać” i paroma innymi niezręcznymi tekstami miały, nie ma się co oszukiwać, dość mocny PR – głównie negatywny. Nie wchodząc nawet w szczegóły uważam, że są lepsze sposoby na PR niż opieranie go na kontrowersjach i nieuzasadnionych dwuznacznościach; chociaż z pewnością trudniejsze.
Taką trudniejszą drogę wybrał włoski oddział Saatchi&Saatchi:
Tytus Klepacz, Concept Director, 180hb+Jung von Matt