„Czy otrzymał pan od nas materiał? Czy jest szansa na jego wykorzystanie” – te pytania będą do znudzenia powtarzać początkujący PR-owcy. Do tego kilkaset telefonów dziennie i stres. Satysfakcja to wisienka na torcie, na którą trzeba zasłużyć mozolną pracą – tak nakreśla Gazeta Wyborcza Edukacja pierwsze kroki studentów PR na szczeblach kariery zawodowej.
Biotechnologia, logistyka i PR to trzy najpopularniejsze kierunki studiów – przekonuje dziennikarka Gazety, dodając jednocześnie, że „nie wszyscy wiedzą, co ich czeka na uczelni”. Przyszłych adeptów sztuki public relations kusi „wizja legendarnych zarobków”, „przyjemna praca polegająca na pisaniu komunikatów prasowych, organizowaniu konferencji prasowych i wydarzeń, na które zaprasza się celebrytów”. Studia jednak uczą przede wszystkim zwykłego poprawnego formułowania myśli i często przypominają zajęcia z gatunków dziennikarskich. Praktyki na nich zazwyczaj jest niewiele. Na nią przychodzi czas później – na stażu w agencji PR lub dziale PR wybranej firmy.
„Początkowo nie będzie to najbardziej ekscytująca praca świata” – sprowadza na ziemię Agnieszka Danowska, autorka tekstu. Głównym zadaniem, jakiemu ma poświęcić się początkujący stażysta, jest weryfikacja listy dziennikarzy i tego, czy wysłane do nich informacje dotarły i zostaną opublikowane. „Bura za zawracanie głowy” to tylko jeden z efektów ubocznych nieustannego dzwonienia po redakcjach. Plusy pracy w PR ujawniają się z czasem, na „kreatywność” i jej efekty oraz „ogromną satysfakcję” trzeba czekać cierpliwie, a czekając – wyrabiać sobie mocne nerwy – czytamy w dzienniku. (es)