poniedziałek, 18 listopada, 2024
Strona głównaAktualnościPR-owiec przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną, cz.1

PR-owiec przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną, cz.1

Sądny dzień, w którym przyszły pracodawca zaprosił nas na spotkanie, wcale nie musi okazać się klęską. Wystarczy, że będziemy schludni i „naturalni”, ale nie na tyle, by podczas rozmowy żuć gumę i „rozwalić się na krześle”. Pomoże też kilka rad przedstawicieli: Eskadry Publiki, Randstad, Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych i PRS, którzy wypowiedzieli się dla PRoto.pl.

Na wejściu – luźny, ale zwarty

„To trudne, biorąc pod uwagę stres towarzyszący rozmowie kwalifikacyjnej, ale osobiście cenię sobie swobodny i naturalny sposób zachowania. Dobrze dać się poznać od tej »zwykłej« strony, bo tak przecież będziemy pracować przez większość czasu” – zauważa Dariusz Marszałek, szef zespołu ds. promocji i marketingu w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych. Potwierdza to Małgorzata Sacewicz-Górska, PR manager w Randstad: „Rozmowa rekrutacyjna nie jest spotkaniem towarzyskim i nie wypada nam się podczas niej rozluźnić za bardzo, starajmy się jednak być naturalni. To wpłynie na obniżenie naszego poziomu stresu i panującą podczas spotkania atmosferę, co również pozwoli nam lepiej się zaprezentować”.

Zatem: luz, ale kontrolowany. Nadmierne spoufalanie się, zbytnia otwartość może dla niektórych oznaczać zwykłą nonszalancję. „Rynek finansowy, jak każda branża, rządzi się określonymi zasadami i w tym przypadku nadmierna wylewność może być źle odebrana” – podkreśla Marszałek. Tak samo uważa Barbara Labudda, prezes zarządu w agencji Eskadra Publica. Mówi, że trzeba umieć wyważyć te kwestie i dostosować się do stylu rozmowy rekrutującego. „Pamiętajmy, że każda firma pragnie zatrudniać osoby komunikatywne i łatwo nawiązujące kontakty, ale jednocześnie takie, które przy kliencie czy dziennikarzach będą umiały zachować się profesjonalnie. Zasada »życzliwego dystansu« powinna obowiązywać PR-owca w codziennej pracy, więc także podczas rozmowy kwalifikacyjnej” – zaznacza. Dla Andrzeja Multanowskiego, właściciela agencji PRS/Andrzej Multanowski „skracanie na silę dystansu (np. używanie formy »wy« wobec mnie i uczestniczącego w spotkaniu dyrektora zarządzającego) rodzi obawy, że taka osoba może mieć potem problemy z dostosowaniem formy swojego zachowania do sytuacji”.

Dobry krawat na pierwsze wrażenie

Marszałek przyznaje, że nie jest w stanie oprzeć się sile „pierwszego wrażenia”, dlatego zwraca uwagę na to, w jaki sposób się ktoś wita, jak rozpoczyna konwersację, jak jest ubrany czy nawet jak gestykuluje. W opinii Multanowskiego niewłaściwie dobrany do sytuacji ubiór – np. t-shirt lub obuwie sportowe do garnituru czy jasny krawat do ciemnej koszuli – są jedną z tych wpadek, których należy unikać. Podobnie jak spóźniania się na umówione spotkanie czy braku „dzień dobry” przy kontakcie ze spotykanymi w firmie osobami. Dyskredytujący jest według niego również nieelegancki sposób siedzenia, czyli „przysłowiowe »rozwalanie się na krześle«”. Twierdzi, że to efekt niedostatków w wychowaniu lub brak szacunku wobec zapraszającego. Rozmowa nie będzie się kleić, jeśli kandydat będzie unikał kontaktu wzrokowego lub gdy – w co trudno uwierzyć, ale podobno się zdarza – będzie żuł gumę. Szef PRS nie poleca też wchodzić w zdanie zapraszającego.

Gdy wysyłamy CV, musimy liczyć się z tym, że rozmowa będzie dokładną weryfikacją i uzupełnieniem jego treści. Po wciśnięciu opcji „wyślij” pozostaje nam tylko czekać. Prezes zarządu Eskadra Publica powtarza: „Powiadają, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. To w dużej mierze prawda”. Kandydat, który zaraz po aplikowaniu na wybrane stanowisko, telefonuje z pytaniem, czy na pewno dotarło, kojarzy się jej z natrętem. W złym tonie są według niej również niezapowiedziane wizyty, gdy przyszły pracownik „chce osobiście dostarczyć aplikację i się przedstawić”, bo to oznaka nieuszanowania czasu pracodawcy. Jeśli na spotkaniu proszą nas o napisanie krótkiego tekstu o określonej liczbie znaków, ściśle trzymajmy się wytycznych. „Niestety, mniej więcej 1/3 kandydatów przekracza wyznaczony limit. Trudno zrozumieć, jak można samemu sobie strzelić takiego gola” – dziwi się Labudda. Złą wizytówkę wystawimy sobie także wtedy, gdy pejoratywnie ocenimy pytanie rekrutującego, np. to dotyczące oczekiwań finansowych. Nie przejdzie komentarz w stylu „oj, a ja to nie lubię tego pytania” ani „miałem nadzieję, że nikt mnie o to nie zapyta”. „Moim ulubionym stwierdzeniem było: »to takie nieprzyjemne pytanie, więc wolałbym, żeby to Pani jako pierwsza na nie odpowiedziała«” – wspomina szefowa Publiki.

A słowo stało się ciałem

Ruletka pytań i odpowiedzi to dobry moment, by się pochwalić. Jednak wciskanie „auto-pochwał” w każdym możliwym momencie, podczas gdy rekrutujący tylko przy niektórych pytaniach oczekuje nawiązania do naszych osiągnięć, nie jest dobrym wyjściem. Nie wystarczy też powiedzieć: „jestem ambitny i ciekawy nowych wyzwań” – zauważa przedstawicielka Publiki. Za przymiotnikami muszą stać konkretne przykłady. Tyle, że nie można przesadzić. Szef zespołu ds. promocji i marketingu w KDPW za największe rozczarowanie uznaje moment, w którym okazuje się, że „to, co napisaliśmy w CV i co było powodem zaproszenia na rozmowę, nijak ma się do rzeczywistości”. Radzi w prezentowaniu swoich umiejętności wybiórczość. „Jeśli szukam specjalisty, który ma prowadzić serwis internetowy, mniej istotne jest dla mnie jego doświadczenie w obszarze organizacji imprez – w takim przypadku lepiej pochwalić się znajomością programów graficznych czy CMS” – mówi Marszałek. Czy ktoś te fakty sprawdza? Andrzej Multanowski odpowiada: „To trochę jak podczas przesłuchania: doświadczony policjant na ogół wie, kiedy ktoś mówi prawdę, a kiedy plącze się w zeznaniach”. Dodaje, że rzadko weryfikuje zdolności kandydata, dzwoniąc do poprzedniego pracodawcy. Woli kierować się intuicją. Po 20 latach prowadzenia agencji to podobno proste. Na bardziej pewne środki stawia Małgorzata Sacewicz-Górska. Przestrzega, że rekruter sprawdza prawdomówność kandydata przez jego pisemne referencje, rozmowę telefoniczną z poprzednim pracodawcą lub też zapoznanie się z widocznymi efektami opisywanych działań. Zawsze warto postawić też na swoje pasje. „Mnie osobiście bardzo łatwo »kupić«, opowiadając o zainteresowaniach kulturalnych (szczególnie teatrem) albo o jeździe konnej” – zdradza Multanowski.

Edyta Skubisz

Część 2 dostępna tutaj

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj