Kathy Cripps, prezes Council of Public Relations Firms, apeluje słowami Karola Dickensa o więcej faktów w debacie publicznej i biznesie. Zwraca uwagę, że amerykańscy kandydaci na prezydenta w walce o władzę wytykają sobie nawzajem kłamstwa, zapominając jednocześnie o własnych przewinieniach. A oddzielenie fałszu od prawdy staje się coraz trudniejsze. Także w PR.
„To tak, jakby kampania pędziła 100 mil/h na autostradzie z ograniczeniem do 60 mil/h, ale wszystkie patrole policyjne mają flaka. Era polityki, w której każdy błąd miał swoje konsekwencje, minęła” – powiedział jeden z Republikaninów. Stephen Colbert z kolei zauważył: „Kiedyś każdy miał prawo do własnej opinii, ale nie do własnych faktów. Ale nie dziś. Dziś fakty się nie liczą. Liczy się percepcja. I pewność. Ludzie kochają prezydenta, bo jako lider jest pewien swoich decyzji, nawet jeśli fakty, którymi się podpiera, wcale nie istnieją”. Naukowcy, na jakich powołuje się autorka tekstu, są zdania, że większość z nas poszukuje raczej uprawomocnienia dla swoich przekonań niż obiektywnej prawdy. Winą za tę „epidemię” obarczają kulturę i socjalizację. „Internet zalewa nas takim ogromem informacji, że nie jesteśmy w stanie ich skonfrontować z rzeczywistością” – czytamy w materiale. Według autorki przeżywamy obecnie dodatkowo upadek autorytetów, a ignorancja wobec faktów sięgnęła już „poziomu epickiego”. 70 proc. Amerykanów nie rozumie, czym jest konstytucja. 38 proc. z nich nie potrafi ulokować swojego kraju na mapie. To alarmujące fakty – przekonuje Cripps i zgadza się z Benjaminem Disraeli: „Człowiek sukcesu to ten, który ma dostęp do najlepszych informacji”. Podobnie jest jej zdaniem z firmami, również PR-owymi. „Jako profesjonaliści powinniśmy zawsze stawiać na sprawdzone informacje. Uważam, że prawda nadal jest najbardziej przekonującym argumentem, nawet teraz – w dobie ery cynizmu”. (es)