Jak czytamy we Wprost, przez interwencję prawników księcia Karola BBC odłożyło emisję dokumentu o pracy pałacowych PR-owców po śmierci księżnej Diany.
Tygodnik wspomina, że po wypadku, w którym zginęła Diana „notowania Karola u Brytyjczyków sięgnęły dna”. Dzięki pracy Marka Bollanda, „jednego z najlepszych speców od PR na świecie”, media zaczęły przychylniej patrzeć na następcę brytyjskiego tronu i jego rodzinę. „To dzięki niemu jednak jeden z tabloidów wycofał się z pomysłu, aby na podstawie zdobytego kosmyka włosów księcia Harry’ego przeprowadzić test DNA i określić, czy Karol rzeczywiście jest jego ojcem. Książę William właśnie Bollandowi zawdzięcza dżentelmeński pakt z mediami, na mocy którego prasa zostawiła go w spokoju w ciągu całego czasu nauki w Eton i studiów na Uniwersytecie St Andrews” – czytamy. Bolland przestrzegał dwóch zasad: starał się zapobiegać potencjalnym kryzysom i nie ignorował mediów, co było nowością w przypadku księcia Karola, wcześniej stroniącego od dziennikarzy. W sumie Bolland pracował dla dworu przez pięć lat. Odszedł bo, jak sam stwierdził, dla wielu osób z dworskiego otoczenia „był solą w oku”.
Jak przypomina Wprost, Mark Bolland był pierwszym PR-owcem oficjalnie zatrudnionym przez brytyjski dwór. „Dziś brytyjska rodzina królewska ma kilka dywizji do kontaktów z prasą. Jedno biuro mieści się w pałacu Buckingham i kierująca nim Sally Osman odpowiada za sprawy dotyczące królowej Elżbiety II. Drugie jest w Clarence House – tu należy kierować pytania dotyczące księcia Karola, Camilli, księcia Williama i jego żony oraz księcia Harry’ego. W zeszłym roku próbowano połączyć oba te zespoły, ale bez skutku” – zaznacza Wprost. (ks)