Z Amber Gold zrobiło się trochę bałaganu, dlatego do akcji wkroczył premier. I chociaż uspokajanie jest „lepsze niż nic”, to tak naprawdę Donald Tusk kolejny raz „sprząta po ministrach” – powiedział w TOK FM prof. Kazimierz Kik, politolog.
Spotkanie Komitetu Stabilności Finansowej, które na wtorkowej konferencji zapowiedział premier, miało być przyczynkiem do poważnej debaty o tym, że „państwo sprawia dziś wrażenie nieprzygotowanego w 100 proc. do przeciwdziałania takim procederom (jak Amber Gold) na wczesnym etapie”. Jak czytamy na stronie radia, według prof. Kazimierza Kika „to działania post factum, bo taka komisja powinna działać na bieżąco, nie incydentalnie”. Uważa, że z tej „próby uspokojenia wzburzonego morza opinii publicznej” nic nie wyniknie. Owszem, można pochwalić premiera, że robi cokolwiek, bo „lepsze takie działanie niż żadne”, ale jego reaktywny charakter wskazuje na to, że „w państwie polskim dzieje się źle”. „A przecież nie chodzi o to, żeby premier funkcjonował jak straż pożarna, tylko żeby lepiej dobierał ministrów – żeby, będąc bardziej kompetentni, na bieżąco poprawiali funkcjonowanie swoich resortów. Bo tu znów kłaniają się braki merytoryczne, np. obecnego ministra sprawiedliwości” – dodaje Kik. Powód? Źle dobierani ministrowie. Profesor, zapytany o sprawę syna premiera i jego związku z OLT Express, stwierdził, że to typowo wakacyjny temat. „To ten sam trop co próba atakowania Tuska “dziadkiem w Wehrmachcie”. Sprawa Amber Gold jest niezależna od Michała Tuska” – podsumował. (es)