niedziela, 17 listopada, 2024
Strona głównaAktualnościPromocja Polski według MSZ: śmietnik historii i groch z kapustą

Promocja Polski według MSZ: śmietnik historii i groch z kapustą

Gdy nieżyczliwe Polsce i Polakom osoby lub kręgi wykorzystują obraźliwe dla nas stereotypy opisując nasz kraj bardzo się denerwujemy i urządzamy akcje protestacyjne. Warto więc przyjrzeć się bliżej „nowej, lepszej” stronie internetowej www.polska.pl uruchomionej w grudniu 2014 przez nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Irytująca powierzchowność, przemieszanie treści ważnych z błahymi, błędy językowe i merytoryczne, a czasem wręcz amatorszczyzna, infantylizm i nieudaczność od razu rzucają się w oczy – a przecież tyle się mówi i pisze (również na PRoto) o niezbędności profesjonalnej promocji naszego kraju, o brandingu miejsc, o marce Polska, o zasadach budowania wizerunku, o standardach w komunikacji, o zarządzaniu contentem w internecie, itd., itp…..

Spójrzmy na zaledwie kilka – pierwszych z brzegu – przykładów tej niewybaczalnej amatorszczyzny. Niech same wystawią świadectwo tym, którzy tę stronę stworzyli i tym urzędnikom MSZ, którzy – co gorsza – ją zaakceptowali. Szkoda tylko, że strona, która pod kątem technicznym i wizualnym jest dobrze zaplanowana i zrobiona, pod kątem zawartości i przekazu jest zaskakująco zła.

Po kliknięciu na „Poznaj Polskę” albo „Experience Poland” na stronie głównej zobaczymy coś takiego:

Historia Polski jest więc według jakiegoś „creative account executive’a” oraz urzędników MSZ szrotowiskiem i kupą złomu (dobrze, że nie kamieni…). Jakże zachęcający obraz, jakaż głębia symboliki, aby zechcieć „doświadczyć Polski”……

Dowiemy się też (vide poniżej), że środek Europy jest gdzieś koło Warszawy. Ale gdzie? Jak nazywa się ta miejscowość, albo to interesujące miejsce? Może jakiś Holender albo Kanadyjczyk zainteresowany tą wiadomością zechciałby tam pojechać, zwiedzić, zrobić sobie zdjęcie, wrzucić na Instagram albo na Facebooka, zareklamować, wypromować, pobudzić lokalną turystykę? Nic z tego. Taka bezsensowna (bo trwa spór o środek geograficzny i geometryczny Europy) i ogólnikowa informacja nie jest więc nikomu do niczego potrzebna. Pomińmy też milczeniem fakt, że dane o ludności Polski są nieprawdziwe, gdyż Polaków żyjących w kraju jest obecnie, ze względu na emigrację i ujemny przyrost naturalny, nie więcej niż ok. 36-37 milionów. Kurs euro wobec złotego zmienia się z dnia na dzień, albo więc zarządca strony będzie ten kurs aktualizował codziennie – albo wywalić taką nieprawdziwą informację.

Święta oficjalne: według ekspertów z MSZ, Boże Narodzenie w Polsce to tylko 25 grudnia. Biada więc temu biznesmanowi z Japonii, który – zwiedziony tą przecież najbardziej oficjalną z możliwych informacją – zechciałby na 26 grudnia zaplanować sobie ważne spotkanie w Polsce.

Wielce pouczająca jest też historia Polski stworzona przez MSZ w wersji anglojęzycznej na użytek obcokrajowców. Jest to o tyle ważne, że tego typu strony są zawsze tworzone pod potrzeby obcokrajowców; Polacy przecież nie będą szukać informacji o bitwie pod Grunwaldem, ani opisu wigilijnych zwyczajów na (zwłaszcza anglojęzycznej) stronie MSZ. O ile Polacy wykształceni w kraju jakoś sobie poradzą z „uproszczoną” wersją polskojęzyczną tej strony, dzięki chociażby szczątkowej wiedzy wyniesionej z coraz bardziej ograniczanych lekcji historii, o tyle obcokrajowcy zdziwią się w wielu miejscach…… Ktoś powie, że przecież można „sobie kliknąć” na poszczególne hasła i dowiedzieć się więcej, ale przecież nie o to chodzi w promowaniu czegokolwiek, zwłaszcza kraju. Poza tym, opisy wszystkich autorytarnie wyselekcjonowanych „ważnych dat” są skandalicznie prymitywne, więc dużo się z nich obcokrajowiec i tak nie dowie. Kilka z nich zasługuje na szczególną uwagę ze względu na swoją wartość rozrywkowo-rozśmieszającą. Spójrzmy na średniowiecze.

966 – Christianity. Oznacza to ni mniej nie więcej tylko to, że właśnie w tym roku powstało chrześcijaństwo. Na świecie. My Polacy wiemy, że autorowi chodziło (zapewne) o chrzest Polski, ale Anglik czy Hiszpan zdziwią się, że chrześcijaństwo zrodziło się dopiero 1000 lat po śmierci Chrystusa – i to w dodatku w Polsce.

1364 – first university. Ale gdzie? W Przasnyszu? W Limanowej? Dlaczego np. nazwy Kraków nie podkreślić? Tym bardziej, że w 1364 nie powstał żaden Uniwersytet Jagielloński tylko Akademia Krakowska….

Współczesność wcale nie wygląda lepiej.

1515 – Congress of Vienna….. No proszę, a na całym świecie uczą, że kongres wiedeński był w 1815. Historykom z MSZ chodziło o zjazd wiedeński w 1515 roku, podczas którego Jagiellonowie dogadali się z Habsburgami w kilku sprawach, ale widocznie dla tłumacza nie ma żadnej różnicy.

1543– „De revolutionibus…”. Zaraz, zaraz, o co „kaman”? – zada sobie pytanie każdy Szwed, czy Brazylijczyk, który na swój pohybel niebacznie zaryzykuje wejście na tę stronę. Po ewentualnym rozwinięciu hasła dowie się z jakiegoś cytatu (nie wiadomo z kogo), że był to koniec średniowiecza oraz że polski uczony Nicolaus Copernicus opublikował swe dzieło w Norymberdze. W Polsce nie mógł? Nie pozwolili mu? Był prześladowany? Hmmm……..

1683 – the battle of Vienna. Nic więcej. A co ma wspólnego Wiedeń z Polską, pomyśli sobie przeciętny Chińczyk lub Kuwejtczyk. Czyżby Wiedeń był kiedyś (a może nadal jest?) stolicą Polski. Na to wygląda, bo miasto to pojawia się na tej genialnej liście aż dwa razy, czyli tyle samo co Warszawa, a Kraków tylko raz.

Smaczku temu konkretnemu opisowi dodaje jeszcze to, że jego rozwinięcie zostało bezwstydnie zerżnięte przez MSZ-owskich specjalistów z ….. Wikipedii, słowo w słowo. MSZ:Bitwa pod Wiedniembitwa stoczona 12 września 1683 pod Wiedniem między wojskami polsko-austriacko-niemieckimi pod dowództwem króla Jana III Sobieskiego a armią Imperium Osmańskiego pod wodzą wezyra Kara Mustafy. Zakończyła się klęską Osmanów, którzy od tej pory przeszli do defensywy i przestali stanowić zagrożenie dla chrześcijańskiej części Europy.” Wikipedia:Bitwa pod Wiedniem – Bitwa stoczona 12 września 1683 roku między wojskami polsko-austriacko-niemieckimi pod dowództwem polskiego króla Jana III Sobieskiego, a armią Imperium osmańskiego pod wodzą wezyra Kara Mustafy. Zakończyła się klęską Osmanów, którzy od tej pory przestali stanowić zagrożenie dla chrześcijańskiej części Europy”.

I jeszcze jeden smaczek: „wojska polsko- austriacko-niemieckie”? Od kiedyż to Niemcy bronili Wiednia w 1683r.? Przecież takie państwo wtedy nawet nie istniało. Ci to potrafią „robić sobie PR”….. Może by tak specjalistów ds. komunikacji w MSZ wysłać na przeszkolenie do ministra Steinmeiera?

1903– the first Nobel prize…. A kiedy była druga? A może pani Maria dostała i trzecią i czwartą? A w czym ta nagroda Nobla jest ważniejsza, niż inne otrzymane przez Polaków? A dlaczego jej mąż Francuz miał Piotr na imię, a nie Pierre? Poza tym, chyba pani Maria była z domu Skłodowska a dopiero po mężu Curie, nie na odwrót? Ale może MSZ wie lepiej…..

1920 – the Miracle on the Vistula. Co to był za „cud”? Czy ktoś cudownie rozmnożył ryby w Wiśle? Albo przeszedł przez nią suchą stopą? Albo jej fale rozstąpiły się i zalały naszych wrogów? Niestety, nawet gdy wejdziemy w rozszerzenie tego hasła nie dowiemy się, dlaczego ta bitwa była cudem. Nawet Wikipedia pod hasłem „cud nad Wisłą” podaje więcej informacji niż to, czym karmi czytelnika MSZ. Szkoda.

1944 – strywializowany opis powstania warszawskiego jest obrazą dla wszystkich i powstańców i mieszkańców Warszawy, którzy polegli lub przeżyli jego gehennę. No comment.

1989 – Round Table. Wystarczyło dać to hasło w cudzysłów, aby uniknąć wątpliwości, dlaczego kwadratowe meble nie są równie ważne w historii Polski.

No i ten patetyczny, nadęty wstęp – „od potęgi do utraty niepodległości”. Czyli Polska jest teraz właśnie na etapie utraty niepodległości. Któraż to obca potęga rządzi teraz naszym krajem? A więc Korwin-Mikke ma rację……

Swoją drogą, za ważne uznane zostały przez MSZ daty jakichś mało znaczących „zjazdów”, a ani słowa nie ma o rozbiorach czy niezwykle istotnych w naszej historii licznych powstaniach. Cały wiek XIX na tej liście to jedna wielka biała plama. Nic się wtedy w naszej historii nie wydarzyło….. Czyżby MSZ nie chciało wytykać rozbiorów naszym prusko/niemiecko-austriackim przyjaciołom z NATO i UE?

A w sekcji „Highlights of Polish History” znajdziemy żenującą historyjkę o …. powrocie fiatem 126p do PRL-u. Czy autorzy wiedzą, co znaczy „highlight”? I czy taka opowiastka to highlight naszej historii?

Teraz coś kulturalnego… Pierwsze z brzegu – film o magii Podlasia.

Film jako taki jest zrobiony profesjonalnie i dobrze – zdjęcia, montaż, liryka (ale tylko ta zrozumiała dla Polaka wychowanego w kraju i obeznanego z historią i specyfiką Podlasia). Na pewno zdobędzie wiele nagród na festiwalach etnograficznych i pokazach typu „zapomniane zakamarki Europy”, albo „ostanie dinozaury UE”. Natomiast nie jestem w stanie wyobrazić sobie żadnych polonijnych rodziców próbujących wzbudzić dumę z kraju przodków u swoich wychowanych w Australii lub Finlandii dzieci przy pomocy okutanych w łachmany i kuśtykających z braku implantów biodra babuszek oraz woźnicy na rozklekotanym wozie… Do tego dochodzą zdjęcia walących się chatynek, ruder, koślawych płotów, zabobonów, zasypanych śniegiem pustych połaci łąk z wałęsającymi się zaniedbanymi ludźmi i zwierzętami…… okraszone ponurym podkładem muzycznym. Potwierdzenie najgorszych krążących ciągle po świecie stereotypów o Polsce nędzy, zacofania i białych niedźwiedzi. Film etnograficzny i artystyczny – ale zdecydowanie nie promocyjny. Żadnego Francuza nie zachęci do odwiedzin tak wrogiej i biednej krainy.

A jak Wam się podoba artykuł o Hali Stulecia we Wrocławiu, czyli Volkshalle Breslau, jako symbolu i dumie polskiej architektury? Tylko dlaczego – spyta przeciętny Portugalczyk – otwierał ją Kaiser Wilhelm i przemawiał w niej Hitler, o czym z dumą piszą autorzy artykułu? Czyżby nie tylko obozy koncentracyjne były polskie, ale i fuehrer miał polskie korzenie? Bez choćby jednego zdania wytłumaczenia ten tekst na oficjalnej stronie www.polska.pl po prostu nie ma sensu – i jest wręcz szkodliwy dla sprawy polskiej.

Intrygujący jest też podział w zakładce „Experience Poland” na „polskich” noblistów oraz tych.…. ”of Polish origin”!!! A tam panowie Rotblat, Hurwicz i Singer (i Irene Joliot-Curie przyklejona na dokładkę, która z Polską nic wspólnego nie miała oprócz tego, że Maria była jej matką; to tak jakby MSZ Kenii rościł sobie prawo do Baracka Obamy tylko dlatego, że jego biologiczny ojciec był Kenijczykiem). Bardzo ciekawe kryterium segregacji rasowej…. Oby nasz MSZ poprawił tę gafę zanim jakaś agenda ONZ albo inna organizacja antydyskryminacyjna się tym zajmie.

Zastanawia też dobór – a zarazem bezpłatna promocja – takich, a nie innych ekspertów w różnych artykułach. W części kulinarnej mamy np. cytaty z wymienionych z nazwiska (wraz z podaniem nazwy firmy) właścicieli jakiejś fabryczki pierogów. Gdyby jako ekspert od polskich pierogów wypowiadał się znany szef kuchni albo słynna restauratorka to było by to bardziej stosowne, niż promowanie właścicieli jednej z wielu nikomu nieznanych pierogarenek. Kryptoreklama? Na oficjalnej stronie MSZ?

Nasuwa się też pytanie o to, kto i według jakich kryteriów decyduje o doborze treści do części „News” i „Aktualności”. Czy osoba ta rozumie znaczenie tych pojęć? Czy artykuły np. o polskich malinach (w środku zimy) i wódce lub o anglojęzycznych blogach o Polsce rzeczywiście kwalifikują się do kategorii „newsy”? Materiały takie mogą być bardzo interesujące – ale stanowczo nie nadają się do tej sekcji.

W części turystycznej – wypełnionej bełkotem i ogólnikami, a całkowicie pozbawionej jakichkolwiek użytecznych dla obcokrajowca konkretnych informacji – szczególnie rozbawiło mnie to zaproszenie: „…in the summer you can try out an extreme experience (with an unforgettable climate!) of student huts and tent sites managed by various mountain associations.” Ekstremalne doświadczenie, zaiste….. oraz niezapomniany klimat sławojek. Belgowie i Szwajcarzy – przybywajcie!

Ciąg dalszy niedoróbek: tzw. stopka na końcu strony, a w niej „About”, czyli po prostu „O”. Czyżby kreatywnemu ekaunt egzekutowi chodziło o „About Us”? Chyba tylko on/ona wie… Wersja anglojęzyczna pełna jest zresztą oczywistych i bijących po oczach polonizmów. Pisze ją ktoś dość sprawnie posługujący się angielskim, ale na pewno tekstów tych przed publikacją nie widzi Anglik czy Amerykanin.

To tylko kilka przykładów na to, że nowe nie zawsze znaczy lepsze….. Z pewnością czytelnicy znajdą jeszcze mnóstwo innych. Taki groch z kapustą sprawia, że kilka udanych pomysłów na nowej stronie MSZ, mającej lepiej promować nasz kraj i jego osiągnięcia przeszłe i najnowsze, niestety ginie wśród miernoty i komunikacyjnej nieudolności. Na przykładzie tej strony sprawdza się stara zasada PR, że lepiej czegoś nie zrobić, niż zrobić to źle, pobieżnie, w pośpiechu i w nieprzemyślany sposób.

Nie doszukałem się nigdzie na stronie informacji o tym, KTO konkretnie ją stworzył, czyli która agencja, albo która Agnieszka (może ta sama, która przygotowała program komputerowy dla PKW na ostatnie wybory?), dlatego też odnoszę się w mojej krytyce bezpośrednio do MSZ jako instytucji, która nią zarządza (albo powinna zarządzać) i na nią z publicznych funduszy łoży. MSZ powinno wyjaśnić, o co w tym bałaganie chodzi i jak najszybciej posprzątać tę komunikacyjną i wizerunkową stajnię Augiasza.

Czepiam się szczegółów? Tak. Bo w PR i w komunikacji liczą się szczegóły.

Na koniec quiz:

Pyt.: Kto za tę „promocję” Polski płaci?

(Podpowiedź: słowo na 2 litery, zaimek osobowy w mianowniku pierwszej osoby liczby mnogiej).

Zbigniew Lazar, Modern Corp

 


Już 30 stycznia w Warszawie

Szkolenie otwarte Akademii PRoto ze Zbigniewem Lazarem

Wystąpienia przed kamerą

SPRAWDŹ PROGRAM – > tutaj

Zapisy – >  tutaj


ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj