„Wybrańcy narodu muszą tak naprawdę umieć tylko naciskać przyciski do głosowania”, przemówienia, czy „złote myśli, które wygłaszają do mikrofonów radiowych i telewizyjnych” mogą sobie kupić, przekonuje Jan Osiecki z Newsweeka.
Choć jak podkreśla Osiecki „żaden z posłów nie chce się otwarcie przyznać do korzystania z takiej pomocy”, to interes ghostwriterów kwitnie. Zwłaszcza teraz, kiedy po kilku latach „znów zaczął się okres żniw”, podkreśla autor. Dowodem prosperity na usługi ghostwriterów ma być wzrost ich cen o 100 proc. w ciągu dwóch ostatnich kadencji. Za drobne wystąpienie bierze się nie więcej niż 1000 zł – mówi jeden z autorów, chcący zachować anonimowość. Do tego sejmowa klientela sama zgłasza się do ghostwriterów. „Zazwyczaj posłowie trafiają do nas z polecenia kolegów”, mówi anonimowy informator.
Praca autora sejmowych gotowców nie jest łatwa, przekonuje autor artykułu. „Stworzenie dobrego przemówienia zajmuje sporo czasu. Powinno być merytoryczne, ale musi także zawierać zabawne grepsy na potrzeby mediów”, mówi ghostwriter Piotr. Czasem także klient bywa niesolidny, wykłóca się o stawki lub nie przynosi umówionej kwoty, czytamy w tekście.(ał)