Czy informowanie o śmierci członków rodziny za pomocą wiadomości SMS to właściwy krok? – czytamy w serwisie thedrum.com. W ten sposób linie Malaysia Airlines przekazały bliskim ofiar informację o uznaniu pasażerów swojego zaginionego Boeinga za zmarłych. Linie wytłumaczyły, że nie wszystkich udało się powiadomić osobiście ani telefonicznie, a czasu było mało ze względu na ogromne zainteresowanie mediów.
Jak czytamy, możliwe, że „w czasach społecznościówek i ciągłej komunikacji był to jedyny sposób na dotarcie z informacją do rodzin zaginionych, zanim dotarłyby do niej media”. Same linie zaznaczyły, że chciały poinformować bliskich pasażerów przez konferencją prasową premiera Malezji, na której oświadczył, zaginiony samolot spadł do Oceanu Indyjskiego.
źródło: thedrum.com
Przedstawiciele Malaysia Airlines rozmawiali bezpośrednio lub telefonicznie z większością rodzin. SMS-y wysłano do tych, z którymi nie udało się skontaktować.
„Doceniam uwagę, jaką linie przykładają do szybkości swoich działań. Ta historia zyskała globalny zasięg, na całym świecie śledzono ją w telewizji, radiu i internecie” – zaznacza Keith Beech z agencji Core Management należącej do Nexus Communications. Dodaje jednak, że w tym przypadku wielowątkowość całej sprawy i międzynarodowy odzew dotyczący poszukiwań przysłonił „ludzką stronę” tej sprawy. Zdaniem Beecha należy zachować proporcje między staraniami o jak najszybsze dostarczenie informacji rodzinom pasażerów a potrzebą taktownego zachowania. „W tym przypadku Malaysia Airlines zastosowały złe proporcje” – podsumowuje rozmówca thedrum.com.
Andy Barr, założyciel agencji 10 Yetis zauważa natomiast, że wiadomości wysłane przez linie były „horrendalnie nietaktowne” i nie zawierały żadnych wyrazów współczucia. (ks)