Czy rzeczywiście na giełdzie w styczniu było tak gorąco, jak sądziły media, a może to sami dziennikarze „nakręcili zbiorowy odruch paniki”, zastanawia się Piotr Stasiak na łamach miesięcznika Press. W artykule felietonista przekonuje, że „podgrzewając atmosferę, media stają się elementem samospełniającej się przepowiedni” o recesji.
Dziennikarz uważa, że media w istotny sposób wpływają na decyzje Polaków o inwestowaniu. „Ich wiedza na temat rynków finansowych opiera się na mediach właśnie”. A tymczasem, kiedy w styczniu przyszło „pierwsze poważne zawirowanie na giełdzie”, nikt z dziennikarzy nie chciał się spóźnić z obwieszczeniem końca hossy, przekonuje Stasiak. Jak wynika z przeglądu tzw. „jedynek” w styczniowej prasie, niemal wszystkie dzienniki donosiły o spadkach, a „temperatura doniesień była wysoka”. Jeśli spadki potrwałyby dłużej, to prasie wyczerpałby się „zasób negatywnych przymiotników”, opisujących sytuację na rynku obrotu papierów wartościowych, ironizuje autor.
Styczniowa sytuacja powinna dać do myślenia zarówno dziennikarzom, jak i inwestorom. Skoro w przeszłości medialne wieści o kolejnych rekordach skłaniały tych ostatnich „do inwestowania w fundusze akcji, nagłówki z krachem łatwo spowodują, że uciekną z giełdy”, ostrzega autor. (ał)