Dlaczego Rosja walczy z Gruzją, zastanawia się na łamach tygodnika Przekrój politolog Lilia Szewcowa. Jej zdaniem nie chodzi o względy polityczne ani o energetykę; gra toczy się o władzę oraz o strach. „Ani Putin, ani Dimitrij Miedwiediew nie mieliby tak nieograniczonej władzy, gdyby nie podsycali wciąż wrażenia, że Rosja jest oblężoną twierdzą”, uważa Szewcowa.
Autorka tekstu przekonuje, że elitom Rosji nie udało się zjednoczyć obywateli wokół nowych demokratycznych idei. Dlatego, aby nie stracić wpływów, władza „wróciła do starego dobrego matriksa”. I to rosyjskiej władzy się udało, przekonuje autorka. U naszych wschodnich sąsiadów zakwitł konserwatyzm, a rosyjscy obywatele znów zjednoczyli się przeciw Zachodowi. A Gruzja miała po prosu pecha – znalazła się w nieodpowiednim miejscu i czasie, stając się ofiarą rosyjskiej propagandy. (ał)