Połączenie munduru z PR-em nie należy do najłatwiejszych. Z jednej strony są ustawy, które regulują co i jak można powiedzieć. Z drugiej zasady komunikacji i presja mediów. Rzecznicy służb mundurowych podkreślą, że w tej branży osoba, która nie odbiera telefonu po godzinie 16-ej i myśli, że kryzys omija takie dni jak sobota i niedziela, ma niewielkie szanse.
Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Straży Pożarnej uważa, że instytucja, w której służy, jest jedną z najbardziej narażonych na sytuacje kryzysowe. Pytany, czy jego funkcja podlega specyficznym ograniczeniom i kontroli formułowanych przekazów, odpowiada, że podstawową barierą jest czas. „Dziś nie można informacji opóźniać – lepiej wyjść samemu z inicjatywą do mediów, nawet, jeśli informacje są cząstkowe. Zawsze można je uzupełniać stopniowo” – mówi. Dodaje, że takie postępowanie jest zdecydowanie lepsze niż dementowanie nieprawdziwych newsów, które wprowadzają sporo zamieszania. Ważne jest pełne zaufanie, bo często brakuje czasu na konsultacje z przełożonymi. Potwierdza to Luiza Sałapa, rzecznik Służby Więziennej z 10-letnim stażem, która ma wolną rękę w kontaktach z mediami. Restrykcją, do której wszyscy rzecznicy służb mundurowych muszą się stosować, są ustawy, niepozwalające chociażby na ujawnianie danych osobowych zatrzymanych, ofiar wypadków czy dzieci. Jednak niektóre służby mogą powiedzieć więcej, a inne zdecydowanie mniej. Tym samym narażają się na zarzuty mediów o utrudnianie dostępu do informacji. Jak zauważa Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik Biura Ochrony Rządu, o ile policja np. może komunikować na zewnątrz o większości swoich działań, bo służy bezpośrednio społeczeństwu, o tyle BOR nie. „3/4 informacji, jakimi dysponujemy, są chronione prawem. Mamy pod swoją opieką najważniejsze osoby w państwie. Nie możemy też pochwalić się, że np. zakupiliśmy nowe samochody, bo ludzie powiedzą, że rząd się wozi limuzynami, podczas gdy policja taki sam manewr tłumaczy zapotrzebowaniem na lepszą ochronę społeczeństwa” – tłumaczy Aleksandrowicz.
Do jednej bramki
W przypadku współpracy z dziennikarzami, specyfika zawodu całkowicie pokrywa się z ogólnymi zasadami pracy w komunikacji. Rzecznik straży nie rozumie tzw. „bohaterów 30 sekund”, którzy nie odbierają telefonu po godzinie 16-ej i myślą, że kryzys omija takie dni jak sobota i niedziela. Rzecznik w jego opinii „musi być w pełni dyspozycyjny – 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku”. W przypadku poważnych wypadków, gdy w grę wchodzą ofiary, jest jednak zwolennikiem odwrotnej metody. Mimo presji mediów lepiej działać powoli, ale pewnie – np. nie podawać dokładnej liczby poszkodowanych dopóty, dopóki nie będzie ona dokładnie znana i sprawdzona. „Na szczęście media to rozumieją – rzecznik i dziennikarz grają do jednej bramki” – podkreśla Frątczak. Zgadza się z nim Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji, który również media traktuje jako partnera – dlatego, jak twierdzi, „rzecznicy, pełniąc swe obowiązki, starają się sprostać oczekiwaniom dziennikarzy”. Frątczak robi jednak krok dalej – uważa, że media dobrze sprawdzają się w roli tuby ostrzegawczej przed niebezpieczeństwami i przyznaje, że czasem świadomie wykorzystuje je do tego celu. Najbardziej ceni sobie radio i TV, mniej Internet – ze względu na ograniczoną dostępność. W przypadku BOR relacja rzecznik-media nie zawsze była partnerska. Aleksandrowicz wspomina, jak jeden z poprzednich szefów formacji wymuszał, by wszystkie informacje miały charakter niejawny, a pracownikom w relacjach TV zakrywano twarze. Teraz polityka się zmieniła: „Jesteśmy bardziej otwarci, staramy się rozmawiać z dziennikarzami”-przyznaje.
Certyfikaty to jedno, a praktyka – drugie
Ostatnio jak grzyby po deszczu pojawiają się na rynku szkolenia na rzecznika służb mundurowych. Absolwenci radzić sobie mają zarówno w obszarze komunikacji wewnętrznej, jak i komunikować o działaniach służb mediom i poprzez media szerokiemu audytorium odbiorców. „Gdy ja zdobywałem doświadczenie, nie było takich ofert. Wiedziałem, że 90 proc. sukcesu to praktyka i łączenie jej z teorią, nigdy odwrotnie” – podkreśla Frątczak. Ubolewa nad tym, iż „ludzie z kursów, szkoleń, z pięknymi certyfikatami, nie sprawdzają się w konfrontacji z prawdziwą sytuacją kryzysową”. Sokołowski natomiast, ucząc policjantów relacji z mediami, dostrzega jak wiele spraw sprawia im trudności. „Zależy to w dużej mierze od predyspozycji kandydata – są tacy, którzy nadają się na rzecznika i tacy, którzy nigdy nimi nie zostaną. W niektórych sytuacjach można nad tym pracować, w innych nie”- mówi. W przypadku BOR trudno, by w ogóle osoba z zewnątrz mogła dobrze pełnić obowiązki rzecznika tej formacji. „Taka osoba nie poradzi sobie ze specyfiką służby, będzie się chować za tajemnicą służbową i innymi formułami. Tu szkolenie nie jest istotne, tylko znajomość Biura” – podsumowuje Aleksandrowicz. (es)