Jak czytamy w Gazecie Wyborczej, główne hasło przedstawionej w 2008 roku strategii marki i promocji Rzeszowa brzmiało „Stolica Innowacji”. Według przyjętych wtedy założeń, marka miasta ma się sprowadzać do tego, że Rzeszów to krajowe centrum i wzór innowacji w sferze gospodarki, kultury, nauki. Dziś, kiedy przewidziany na lata 2009-2013 plan promocyjny powoli dobiega końca, coraz częściej słychać złośliwe komentarze: „Rzeszów. Stolica imitacji”, „stolica iluminacji”.
„Kiedy marka była prezentowana, miałem nadzieję, że miasto potraktuje poważnie realizację jej założeń, że zrealizuje spektakularne działania, które doprowadzą do stworzenia w mieście prawdziwych ikon innowacyjności, o wysokiej wartości. Jednak nic takiego nie nastąpiło” – stwierdził cytowany w artykule radny, Robert Kultys.
W pierwszym etapie kampanii miasto początkowo postawiło na szybki efekt: wydało foldery i gadżety z nowym logo. Same działania promocyjne były jednak sporadyczne, choć starano się, żeby były związane ze strategią. Zrodziło się kilka koncepcji wydarzeń, które miały być kulturalną wizytówką miasta, stworzono program „Rzeszów – pas startowy”, który miał promować i wspierać młodych przedsiębiorców, artystów i naukowców, powstała też strona internetowa (Rzeszów. Miejsce dla Ciebie).
Twórcy marki zaproponowali także program „Innowacyjna architektura, innowacyjne planowanie przestrzenne”, w ramach którego powstała m.in. okrągła kładka i fontanna multimedialna. W planach jest także budowa kolejki miejskiej. Czy to wystarczy, aby Rzeszów mógł być nazwany „stolicą innowacji”? Jak zauważa dr Dariusz Tworzydło z Uniwersytetu Wrocławskiego, sukces jest wynikiem konsekwencji we wprowadzaniu założeń strategii w życie. „Miasto określiło kierunek, w którym idzie, ale przed nim jeszcze długa droga. Z pewnością kontynuacja tego, co wytyczyła przyjęta w 2008 roku strategia marki, jest konieczna. Drastyczna zmiana oznaczałaby zaprzepaszczenie tego, co zostało wypracowane przez pięć ostatnich lat. (…) O haśle „Rzeszów – stolica innowacji” należy zatem myśleć w kategorii celu. Bo z tym hasłem jest trochę tak jak z marzeniami o kolonizacji Marsa. Wydaje się, że jest to cel nieosiągalny, a jednak do tego dążymy” – podsumowuje Tworzydło. (jl)