Jak wynika z artykułu, sprawa miała swój początek w 2009 roku, kiedy to prezes Glaubicz Garwolińska Consulting rozpoczęła rozmowy o współpracy z ówczesnym prezesem PZPN, Grzegorzem Łatą.
Za zgodą Łaty, konsultanci zapoznali się z systemem pracy biura PZPN i rozpoczęli badanie jego otoczenia medialnego. W zakres świadczonych usług weszło także dwudniowe szkolenie medialne dla ówczesnego selekcjonera kadry narodowej Stefana Majewskiego.
Ostatecznie nie doszło do podpisania umowy, jednak mimo to, agencja wystawiła dwie miesięczne faktury. Odbiór rachunków pokwitowany został przez Grzegorza Lato. Jednak jak zauważa Rzeczpospolita, odbiór faktur nie oznacza ich akceptacji. Sam prezes miał zeznać, że prowadzone rozmowy były tylko wstępnymi negocjacjami.
Sąd nie uwzględnił pozwu spółki, wskazując, że „jeżeli strony prowadzą negocjacje w celu zawarcia umowy, zostaje ona zawarta dopiero wtedy, gdy dojdą do porozumienia co do wszystkich jej postanowień, które były przedmiotem negocjacji”. Anna Garwolińska poproszona przez PRoto.pl o komentarz, zaznaczyła: „Byliśmy zobowiązani przez prawo do próby odzyskania pieniędzy, bo inaczej działałabym na szkodę spółki”.
Sąd Okręgowy zbadał także, czy podstawą zasądzenia wynagrodzenia dla powódki mogą być przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu (tutaj PZPN). Sędzia uznał jednak, że wykonane prace stanowiły zaledwie element większej całości i ich wycena jest niemożliwa. Ze zdaniem sądu nie zgodził się pełnomocnik prezes Glaubicz Garwolińska Consulting, Rafał Roszkowski. Adwokat przekonywał, iż specyfika branży PR polega na tym, że już w trakcie negocjacji przyjmujący zlecenie przystępuje do jego wykonywania.
„PZPN nie interesowały przygotowania i stosy papierów, ale efekt, w każdym razie użyteczne usługi, a do nich nie doszło, ponieważ nie doszło do zawarcia kontraktu: nie ustalono bowiem w negocjacjach czasu trwania umowy, trybu jej wypowiadania wreszcie wynagrodzenia” twierdził natomiast Hubert Basiński, pełnomocnik PZPN.
W uzasadnieniu sędzia Maciej Dobrzyński stwierdził, iż nie można mówić o zawarciu umowy przez negocjacje, gdyż nie wynegocjowano wszystkich warunków. Zauważył też, że powódka wykonała znaczne prace, lecz nie podpisawszy wcześniej żadnej umowy, uczyniła to na własne ryzyko.
„Była pewna podstawa do zapłaty za przeszkolenie selekcjonera, gdyż sąd może w sprawach o naprawienie szkody czy zwrot bezpodstawnego wzbogacenia zasądzić odpowiednią sumę według swej oceny, po rozważeniu wszystkich okoliczności sprawy, ale powód musi dać sądowi szansę – powinien rozpocząć dowodzenie tych okoliczności” – czytamy a artykule.
Wyrok jest prawomocny. (jl)