Internet i blogosfera są przeceniane. „One głównie relacjonują tematy, które podrzucają im media tradycyjne” – twierdzi Szymon Sikorski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Public Relations.
„Im dłużej zajmuję się internetem i analizuję go, tym bardziej dochodzę do wniosku, że internet nie chce zająć tego miejsca, które mógłby” – sądzi Sikorski. Jego zdaniem w sieci nie podejmuje się ważkich tematów, a prowadzone dyskusje nie osiągają pożądanych efektów. To „gadanie dla gadania”. Także blogosfera nie jest nośnikiem zmian, ponieważ nie potrafi tworzyć dyskursu. Sikorski podkreśla, że nic nie zastąpi „dziennikarza z krwi i kości”, a internet „może to nie jest medium, które może coś zmieniać w naszych nawykach, polityce, czy tym, czym się zajmuję na co dzień, czyli public relations”.
Podobnie jest z mediami społecznościowymi, które są „pożeraczami idei”. Kampanie prowadzone w sieci równie szybko powstają, jak i kończą się. Ponadto widoczny jest utarty schemat: „ludzie buntują się w internecie, zauważa to dziennikarz albo zostaje o tym powiadomiony i dopiero gdy on o tym napisze czy opowie w radiu albo telewizji, sprawa nabiera rozgłosu, a przedstawiciele miasta czy instytucji zabierają głos” – zauważa prezes PSPR. A co zrobić, by się skutecznie wpłynąć na rzeczywistość? Należy postawić na działania długofalowe, bo akcje na FB to działania na krótką metę. „Dochodzę do wniosku, że do prawdziwych zmian potrzebujemy mediów tradycyjnych, żeby mówić do różnych ludzi i przez dłuższy czas. Oczywiście trzeba to łączyć z kanałami społecznościowymi, żeby zwiększyć efekt” – dodaje. (kg)