SLD, jako lewica XXI wieku, w swych postulatach często zaznacza, że Polsce jest potrzebna „pozytywna rewolucja innowacyjności i nowoczesnej technologii, która wprowadzi nas w przyszłość”. W myśl tej idei partia w kampanijnej rozgrywce jawi się jako ta, która nie stroni od internetu i niestandardowej komunikacji. Niestety na słowach poprzestaje.
„Jesteśmy nowoczesną partią, więc internet będzie jednym z filarów naszej kampanii wyborczej. Pracujemy nad specjalną strategią naszej obecności w sieci”- podkreślał w mediach rzecznik Tomasz Kalita. Rzeczywiście, Sojusz mocno stawia na komunikację w sieci i dużo o niej mówi, ale oprócz w miarę sprawnie działającego profilu na Facebooku, strona główna ugrupowania pozostawia wiele do życzenia i co rusz bije po oczach komunikatem „Error” lub „Zawartość chwilowo niedostępna”. Uruchomiona niedawno na FB interaktywna aplikacja, w ramach której można sprawdzić, z jaką partią jest nam najbardziej po drodze, raz działa, raz nie. Wątpliwe zatem, by tak przygotowana aplikacja spełniała założenia, o których wspomniał odpowiedzialny za nią Łukasz Naczas: „to świetny element kontaktu z naszym wyborcą, ale także nakierowanie wyborcy niezdecydowanego na nasz tok myślenia i program SLD”.
Pokaźna lista multimediów i serwisów społecznościowych na dole strony internetowej SLD robi wrażenie: mamy tam Naszą Klasę, You Tube, Vimeo, MyspaceCom, GoldenLine, Facebooka, Dailymotion, Wrzutę, TVSLD i Hi5. Informacji o tym, że podany adres jest nieprawidłowy, nie zobaczymy tylko w przypadku kilku z nich. Trzy są w ogóle nieaktywne, kilka pozostałych zawiera newsy mocno przestarzałe. Na Wrzucie, która szczęśliwie działa, mamy filmik z referendum w Łodzi, które odbyło się 19 miesięcy temu. Na Hi5 z kolei, SLD chwali się ośmioma znajomymi i newsem z 20 grudnia 2010 roku, nt. odwołania ministra infrastruktury. Nadzieja na to, że dziennikarze mogą liczyć na bardziej aktualne wiadomości w dziale „Komunikaty prasowe”, jest równie daremna. Ostatnia tam zamieszczona notka pochodzi z czerwca 2008 roku i dotyczy delegacji SLD w Atenach. Z oświadczeniami nie jest lepiej – możemy powspominać odezwę Wojciecha Olejniczka z maja 2008 r. i sprostowanie Marka Siwca ze stycznia 2007 r.
W lipcu partia pochwaliła się założeniem własnego biura informacyjnego w wirtualnym świecie Second Life. Eksperci pytali wówczas retorycznie: „po co?” i oceniali decyzję jako spóźnioną o co najmniej pięć lat. SLD jednak z niegasnącym entuzjazmem informowało, że obsługą biura zajmuje się „prawdziwy człowiek”. Miał odpowiadać na pytania i zachęcać do głosowania. Partia zapowiadała nawet „wirtualną postać Napieralskiego”. Niestety mylą się ci, którzy myślą, że skoro realne biuro funkcjonuje słabo, to chociaż w Second Life mogą liczyć na aktualne informacje. Na forum wirtualnego świata internauci żalą się, że jakiś czas temu biuro było zablokowane i zastanawiają się, kto taki ruch doradził SLD: „czyżby myśleli, że ktoś ich okradnie? zdemoluje biuro?” – pyta jedna z forumowiczek. Inna, o nicku Madelaine, sprawę skomentowała dobitniej: „Siedziba postawiona? Postawiona. Dziennikarze poinformowani? Poinformowani. News poszedł? Poszedł. Kasa poszła? Poszła. Można odfajkować. Doprawdy, awatary do niczego nie są im potrzebne”. (es)