Na początku marca Toyota Bank był „bohaterem” akcji na Facebooku „Co ja pacze. Toyota Bank zasłania okna reklamą”. Skończyło się zdjęciem reklamy. Potem na profilu firmy pojawiły się kolejne niepochlebne komentarze o poczynaniach banku. Toyota Bank nie reagował na nie aż do wczoraj. Po naszym telefonie… usunął negatywne wpisy, a rzecznik zapadł się pod ziemię.
Zaczęło się od akcji Antoniego Hryniewieckiego na Facebooku. Od pięciu lat reklama wisząca na jego bloku w centrum Warszawy zasłaniała okna. Rozmowy ze wspólnotą mieszkaniową nie odniosły żadnego skutku. Hryniewiecki zaangażował więc w sprawę internautów. Wykorzystując „kota paczącego”, popularny motyw z sieci, stworzył mem „Co ja pacze? Toyota Bank zasłania okna reklamą”. Na zdjęciu widnieją zasłonięte okna budynku, a z płachty czarny „paczący” zwierz pyta „jest toyota a gdzie okna?”. Zdjęcie szybko zrobiło furorę w sieci. Pojawiło się nie tylko na Facebooku, ale też na portalach Kwejk.pl i Wykop.pl, a nawet na profilu facebookowym banku. Temat obiegł także czołówki portali internetowych oraz kilku wydań lokalnej Gazety Wyborczej. Odpowiedź ze strony Toyota Banku była oszczędna. Według firmy reklama wisiała zgodnie z prawem. Ponadto Paweł Satalecki, rzecznik banku, w wypowiedzi dla Gazeta.pl, podsumował: „Reklamy Toyota Bank w tym miejscu przyczyniają się pośrednio do poprawienia komfortu mieszkańców, których budynek jest remontowany ze środków pozyskanych od reklamodawców”. Tyle że, zdaniem Hryniewieckiego, remont był pozorowany.
Akcja zakończyła się sukcesem – reklamę zdjęto. Jednak na tym się nie skończyło. Sprawa miała dalszy ciąg na profilu Konto Click Toyota Bank. Niezadowoleni internauci ostro komentowali obecność bannerów na warszawskich budynkach. Na profilu pisano:„Witamy! Chcielibyśmy prosić o oficjalne stanowisko Toyota Banku w sprawie legalności reklamy u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Pięknej. Naszym zdaniem reklama zasłania okna lokali mieszkalnych, w związku z tym łamie rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 27.11.2009 r. § 14 ust. 3. (…)”. Użytkownicy zauważyli też, że ich posty są usuwane: „Co ja pacze… czekamy na wyjaśnienia. I nie usuwamy postów waszych fanów, oj nieładnie, nieładnie”. Wspominano o reklamie na warszawskim pl. Konstytucji, która również zasłania okna kamienicy. „A co z Państwa reklamą zaśmiecającą Plac Konstytucji w Warszawie? Czy przejawiacie taki sam szacunek do swoich klientów jak do mieszkańców Warszawy?” – pytał jeden z fanów. Nie doczekał się odpowiedzi. Bank nadal milczał. Pytania na Facebooku pozostawały ignorowane przez kilka tygodni.
O wyjaśnienie poprosiliśmy rzecznika prasowego banku, Pawła Sataleckiego. Rzecznik, podczas rozmowy telefonicznej nie ustosunkował się do sprawy. Poprosił o przesłanie pytań e-mailem, na które miał w krótkim czasie odpowiedzieć. Toyota Bank odpowiedział redakcji tak, jak swoim fanom na Facebooku. Od wczorajszego przedpołudnia nie dostaliśmy żadnej informacji zwrotnej. Rzecznik przestał też odbierać od nas telefon. Tym razem, dla odmiany, szybkie działania podjęto na profilu Konto Click. Wszystkie niepochlebne komentarze zniknęły. (kg)