Krytyków eksperymentu Facebooka bardziej niż kwestie etyczne, trapi szum medialny wokół badania. Ten może spowodować, że podobne organizacje w przyszłości będą zachowywać się bardziej dyskretnie. „Bo nikt nie wątpi, że badania będą prowadzone dalej” – czytamy w Polityce.
Edwin Bendyk, autor artykułu, zauważa, że sama ingerencja w życie użytkowników nikogo nie powinna dziwić, bo media od lat manipulują informacjami i emocjami po to, by zwiększyć liczbę odbiorców i tym samym – reklamodawców.
Jednak masowa komunikacja Facebooka ma swój bardzo osobisty charakter – dodaje Manuel Castells, badacz społeczeństwa epoki Internetu, który nazywa to nowe zjawisko mass self-communication, czyli masową komunikacją zidywidualizowaną. Jakie to ma znaczenie? Eksperymenty prowadzone przez Adama Kramera, jednego z naukowców Facebooka, udowodniły, że portal wpływa na frekwencje wyborczą, ale także na wybór samego kandydata. Innym przykładem, podawanym przez tygodnik, jest projekt prof. Janusza Hołysta. Dotyczył on tego, jak użytkownicy badali kształtowanie się zbiorowych emocji podczas komunikacji internetowej. Jak czytamy, badanie wykazało, że odbiorcy chętniej, niż kiedyś reagują emocjonalnie na działania sztucznych tworów, takich jak boty.
„Czy komunikacja w sieci jest emocjonalnie zredukowana?” – pyta Bendyk. Choć sam eksperyment Facebooka nie daje jednoznacznej odpowiedzi, to badanie wywołało falę komentarzy wśród użytkowników. A konsekwencje niezadowolenia internautów mogą być duże. Jak zauważa autor artykułu, podobne organizacje wyciągną lekcję i w przyszłości będą zachowywać się bardziej dyskretnie, rezygnując z upubliczniania rezultatów swoich badań. (mw)