„Ponadprzeciętnie inteligentny, erudyta, poliglota (biegła znajomość siedmiu języków!), obdarzony charakterystycznym, kąśliwym, zdystansowanym poczuciem humoru” – Marek Magierowski, były rzecznik Andrzeja Dudy, w ocenie Łukasza Warzechy i jego rozmówców był w Kancelarii Prezydenta „atutem”.
Magierowski ogłosił jednak swoje odejście tuż po przedstawieniu 3 maja pomysłu na rozpoczęcie debaty ustrojowej. Dziennikarz „Do Rzeczy” – podobnie jak przedstawiciele wielu innych mediów – zastanawia się, dlaczego „człowiek tak wiele wnoszący (…) pożegnał się z ośrodkiem prezydenckim w tak zaskakujący i jednak – mimo zachowanej na zewnątrz klasy – w tak gwałtowny i pełen żalu sposób?”.
Według redaktora Łukasza Warzechy, Magierowski był osobą, której najlepsze cechy były „niekompatybilne” ze środowiskiem, w którym pracował. Były rzecznik prezydenta miał zostać kreatorem publicznego wizerunku Andrzeja Dudy – czytamy. Podchodził do tego zadania ambitnie – chciał zwiększyć szanse na przedłużenie kadencji prezydenta dzięki „wypychaniu go do centrum”. Czynił to między innymi dzięki medialnym chwytom: według redaktora Warzechy, to właśnie Magierowski miał zaproponować m.in. przekazanie na aukcję WOŚP zdjęcia pierwszej damy dygającej przed biskupami czy spotkanie ze śp. Tomaszem Kalitą, byłym rzecznikiem SLD, który zmarł na raka i walczył o zalegalizowanie medycznej marihuany.
Mimo tego, zdaniem Łukasza Warzechy problemem Magierowskiego była jego ranga. Nie był ani sekretarzem, ani choćby podsekretarzem stanu – pełnił jedynie funkcję dyrektora biura prezydenta, przez co wiele osób na wyższych stanowiskach niechętnie poddawało się jego pomysłom i sugestiom. Były rzecznik musiał też tracić energię na „wewnętrzne podchody” z innymi pracownikami Kancelarii Prezydenta zamiast na realizację celów wizerunkowych Andrzeja Dudy – czytamy.
Problemy Magierowskiego miały być również związane z samym prezydentem – pisze redaktor „Do Rzeczy”. Były rzecznik miał być „zniecierpliwiony skłonnością Dudy do hamletyzowania tam, gdzie trzeba było podejmować szybkie (…) decyzje – również takie, które mogły się nie spodobać obozowi rządzącemu” – czytamy. Niezdecydowanie prezydenta oraz irytacja przedstawieniem go w „Uchu prezesa” jako „pana Adriana” także miały być przyczynami odejścia Magierowskiego. Wspomniany wyżej pomysł ogłoszony 3 maja to z kolei „impuls, a nie powód” – podaje źródło.
Łukasz Warzecha pisze, że reakcje po odejściu Magierowskiego były różne, choć „łatwe do przewidzenia”. Konserwatyści, którzy utożsamiali prezydenta z obozem umiarkowanej prawicy, uznali, że Kancelaria Prezydenta poniosła „poważną stratę” – czytamy. Obóz radykałów natomiast „nie ukrywał radości”.
Redaktor „Do Rzeczy” stawia jednak pytanie, czy były rzecznik prezydenta powróci do polityki. Jeśli nie zostanie on w żaden sposób „zagospodarowany” – pisze Łukasz Warzecha – będzie to dowód na to, że „w coraz większym stopniu zły pieniądz wypiera lepszy”. (mp)