„Czy jesteś jedną z tych osób, które czytają czyjeś tweety, choć nigdy w rzeczywistości nie zarejestrowały się w serwisie?”– pyta Seth Fiegerman w portalu mashable.com. Twitter chce na takich osobach zacząć zarabiać.
Wszystko dlatego, że ma nie lada problem – wzrost jego liczby użytkowników jest znikomy, ciągle jednak mnóstwo osób przegląda w nim profile. Do tej drugiej grupy zalicza się ponad 500 milionów internautów. Ci, wyszukują profile osób na Twitterze za pośrednictwem Google’a i trafiają bezpośrednio do profilowego linku – bez konieczności logowania. Seriws nie chce być jednak stratny na „bywalcach”, stąd pomysł, by za nową powierzchnię reklamową służyły mu prywatne profile użytkowników. Być może uda mu się tym udobruchać reklamodawców. Fiegerman pisze bowiem, że obecnie reklamy w serwisie pozwalają dotrzeć do osób z grupy 300 mln ludzi, którzy już mają założone konto na portalu. Ten sposób nie jest już wystarczająco atrakcyjny, biorąc pod uwagę fakt, że Twitter nie może pochwalić się dużą liczbą zarejestrowanych osób.
Nowa funkcja jest w fazie testów. Początkowo będzie dostępna w USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i Australii. (mw)
