Brytyjski parlament upublicznił wewnętrzne maile Facebooka. Wynika z nich, że platforma śledziła rozmowy telefoniczne oraz prywatne SMS-y swoich użytkowników bez informowania ich o tym – pisze portal businessinsider.com.pl.
Jak czytamy dalej, z dokumentów wynika również, że Facebook uzależniał rozpowszechnianie danych swoich użytkowników od przychodów ze stron wybranych firm.
Dokumenty brytyjskiemu parlamentowi przekazało Six4Three, które wcześniej wytoczyło firmie Zuckerberga proces. Sprawę dalej przejął komitet ds. technologii cyfrowych, kultury, mediów i sportu, który sprawdza standardy prywatności Facebooka w ramach śledztwa ws. dezinformacji i fake newsów – pisze źródło.
Pełną treść przekazanych dokumentów parlament dodał na swojej stronie internetowej. Businessinsider.com.pl przytacza streszczenie informacji przygotowane przez Damiana Collinsa z tych materiałów, opisujących kilka zarzutów wobec platformy. Z ujawnionych danych wynika, że Facebook m.in. stworzył „listę szczególnych firm”, na której znajdowały się wybrane przedsiębiorstwa, w stosunku do których platforma zachowywała się w sposób przychylny i udostępniała im więcej danych użytkowników. Jak czytamy dalej, nie jest jasne, czy użytkownicy wyrażali na to zgodę.
Dodatkowo platformie zarzuca się, że prowadziła agresywną politykę wobec innych aplikacji, co doprowadziło do upadku niektórych przedsiębiorstw.
Następny opisywany punkt dotyczy przeprowadzania globalnych badań dotyczących korzystania z aplikacji mobilnej przez użytkowników bez ich wiedzy oraz dzielenia się danymi między firmą Zuckerberga a twórcami aplikacji.
W skrócie z upublicznionych dokumentów pojawia się również informacja o tym, że firma Zuckerberga planowała, by możliwie jak najbardziej utrudnić użytkownikom znalezienie informacji, że zmiany w polityce Androida umożliwiały zbieranie danych o rozmowach telefonicznych i SMS-ach przez nich wysyłanych.
Źródło pisze, że na pomysł śledzenia rozmów i wiadomości wpadł zespół zajmujący się pozyskiwaniem nowych użytkowników. Zgodnie z założeniem, osoby, z którymi użytkownicy Facebooka rozmawiali telefoniczne, w późniejszym czasie pojawiłyby się w Messengerze jako „osoby, które możesz znać”. Z obawy przed sprzeciwem wobec prośby o udostępnienie informacji o rozmowach i SMS-ach, Yul Kwon, ówczesny szef działu ds. prywatności Facebooka, znalazł sposób na pozyskiwanie wyżej wspomnianych danych bez informowania użytkowników o tym w jakikolwiek sposób.
Stosowanie tej praktyki wyszło na jaw w marcu 2018 roku po skandalu związanym z firmą Cambridge Analytica.
Facebook twierdzi, że nie zrobił niczego złego – pisze portal – oraz uważa, że opublikowane materiały dają fałszywy obraz na temat tego, co faktycznie miało miejsce. (pm)