W Dzienniku Polska Europa Świat pojawił się artykuł Joanny Miziołek na temat „ustawek”, jakie robią dziennikarze czołowych polskich tabloidów z najważniejszymi politykami w państwie. „To było jedno z nielicznych odstępstw od świętej zasady obowiązującej w relacjach najważniejszych osób w państwie – premiera i prezydenta, z tabloidami: żadnej samowoli. Niemal wszystko, co się pojawia jest ustawione” – pisze autorka.
Opisuje także, w jaki sposób dochodzi do takich spotkań i kto jest za nie odpowiedzialny zarówno ze strony prasy, jak i polityków. Za króla bulwarowych „ustawek” uchodzi Kazimierz Marcinkiewicz, który starał się jak najczęściej współpracować z prasą. Jak podkreśla Miziołek, bywa, że tabloid może zmienić rzeczywistość i istotnie wpłynąć na popularność oraz wyniki w sondażach.
Właśnie dlatego wygodniej jest się politykom dogadać z prasą i załatwić tytuł czy zdjęcia odpowiednio przedstawiające ich wizerunek, niż ryzykować, że paparazzi jednym zdjęciem zaprzepaszczą ciężko kreowany image. Stąd w prasie pojawiają się zdjęcia prezydenta na kolacji z małżonką, czy premiera wybierającego bieliznę żonie i córce. (mk)