niedziela, 12 stycznia, 2025
Strona głównaAktualnościViral potrzebuje strategii

Viral potrzebuje strategii

Kampania wirusowa „zwiększa prawdopodobieństwo wygenerowania oczekiwanego zasięgu, jednak zastosowanie zabiegu w oderwaniu od strategii marki może przynieść więcej szkody niż pożytku” – przekonują dziennikarze Briefu.

Dobrze, gdy kampania przynosi zysk. Czy viral rzeczywiście zapewni nam satysfakcjonujący zwrot inwestycji? „Virale, wyłaniające się z chaosu dostępnych w sieci informacji, wydają się być, w perspektywie ROI, atrakcyjnym narzędziem realizacji założeń marketingowych i komunikacyjnych. Kampania wirusowa nie jest jednak do końca bezpiecznym rozwiązaniem” – czytamy w magazynie. Powód? Nieprzewidywalność i trudności w opanowaniu, czyli ryzyko. Mimo to, Konopna, Kopij i Foltyński przekonują, że warto. Nawet, jeśli sami mema nie stworzymy: „Szczególnie pociągającą dla marketera opcją jest podpięcie się pod istniejące memy czy popularne internatowe zjawiska. Jednak tylko wysoka jakość przemyślanej komunikacji może zagwarantować sukces”.

Co ciekawe, analizy profesora Bole­sława Szymańskiego z Rensselaer Poly­technic Institute, na które powołują się autorzy tekstu, dowodzą, że wystarczy, aby 10 proc. populacji posiadało niewzruszone przekonanie co do jakiejś idei, by roz­powszechniła się ona w całej grupie. „W przypadku virali na decyzję o prze­słaniu materiału kolejnym osobom bar­dzo często ma wpływ zasada społecz­nego dowodu słuszności. Przesyłamy film nie tylko dlatego, że uważamy go za wyjątkowo intrygujący czy śmieszny, ale również ze względu na fakt, że jest popularny” – dowiadujemy się z artykułu. Istnieją jednak pewne „kluczowe elementy”, które są w stanie zarazić większość odbiorców i stanowią gwarancję internetowej popularności. Należą do nich: niewiarygodne umiejęt­ności, nieprzewidywalne zdarzenia, zaskakujące czy niezwykle zjawiska i zachowania oraz dzieci, zwierzęta czy seks. Najlepiej oczywiście połączyć kilka takich elementów w jedną całość, tak jak zrobił to np. autor filmu „Dancing merengue dog”, który wyge­nerował prawie 13 mln. odsłon. Ważne są też emocje – to od ich jakości zależy, czy odbiorca zechce do filmu wracać i się nim dzielić. Warto postawić na: dramatyzm, prowokację, szok, śmieszność/śmiech, wzruszenie, strach, wstyd, oburzenie itd. Liczy się też dynamika i dramaturgia akcji. Ale o sile rozprzestrzeniania się „wirusa” decyduje przede wszystkim identyfikacja konsumenta z przekazem, zazwyczaj osiągana przy pomocy odpowiednio dobranego klucza kulturowego czy językowego, którym operuje grupa docelowa. Jeśli dorzucimy do tego jeszcze interakcję, sukces murowany. Dobrego mema można też oczywiście stworzyć intuicyjnie. „Mo­że się to udać i przytrafić każdemu jako efekt błysku sesji kreatywnej, sponta­niczności i odwagi twórcy” – czytamy w Briefie. Jednak genialne virale pojawiają się rzadko bez przemyślanej strategii. (es)

 

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj