„Film jest w gruncie rzeczy nazistowski. Oglądając go, mimowolnie stajemy się jak żołnierze elitarnej dywizji SS, dostajemy pod opiekę szczeniaka, karmimy, martwimy się zwichniętą łapą, by na końcu, gdy poczujemy emocjonalną więź, własnoręcznie udusić na rozkaz dowódcy” – pisze na łamach Gazety Wyborczej Grzegorz Sroczyński, odnosząc się do spotu przygotowanego przez agencję K2 dla MSW. Jej były prezes oczekuje przeprosin.
Według Sroczyńskiego autorzy filmiku zaprezentowali „bezwartościowe życie postaci niższej rasowo – rozklekotanego autobusu”. Gdy widzowie zaczynają mu współczuć, są świadkami jego egzekucji. „Na końcu nie zostaje nam oszczędzony nawet widok trupa. Spod prasy wychodzi zgnieciona kostka żelastwa, z której wystają wyłupione oczy (reflektory)” – czytamy w Wyborczej.
„Ten pseudospołeczny film reklamowy wyprodukowany za publiczne pieniądze ktoś zamówił, ktoś wyprodukował, ktoś zatwierdził. I jest w tym ktosiu pewna prawidłowość. Począwszy od Nikodema Bończy-Tomaszewskiego, szefa Centralnego Ośrodka Informatyki przy MSWiA, poprzez Pawła Franke odpowiedzialnego tam za marketing, aż po panów Lewandowskiego i Szulczyńskiego z agencji reklamowej K2 – wszyscy oni to ludzie 35-40-letni. Dwaj ostatni są typowi dla tego pokolenia z obowiązkowymi brodami i równie obowiązkowymi zainteresowaniami” – pisze Sroczyński, odnosząc się do notek biograficznych dostępnych na stronie K2.
„Czuję, że ktoś komu pasowała taka a nie inna teza do zapełnienia wierszówki opluł nie tylko Arka i Łukasza, ale także ponad 300 osób pracujących w Grupie K2, i tysiące tych, którzy reklamę obejrzeli i być może sprawdzili stan autobusu nie myśląc o Goebbelsie” – odpowiada na swoim blogu Janusz Żebrowski, były prezes K2. „Jest mi po ludzku przykro, że Gazeta Wyborcza, którą od zawsze regularnie czytam i cenię, publikuje taki paszkwil. Nie wiem jak możliwe jest by gazeta, która tak często pierwsza staje w obronie przed oszczerstwem i agresją sama przemawia językiem nienawiści i wykluczenia” – pisze Żebrowski.
Były prezes K2 oczekuje przeprosin od Sroczyńskiego. I sugeruje, że jeśli przeprosin nie otrzyma, skieruje sprawę do sądu. (ks)