Na swoim Facebooku zamieściłem informację, że zdjęcie mojego autorstwa zostało wykorzystane do reklamy nowej aplikacji przeznaczonej dla Apple’a, a stworzonej przez firmę Hipstamatic. Nie mam co do tego wątpliwości, że bezpośrednią odpowiedzialność za jego wykorzystanie ponosi Hipstamatic, a nie Apple, który jedynie umieścił aplikację i reklamę na swojej stronie. Tak naprawdę na tą chwilę nie oskarżam nikogo, a mój post był jedynie formą zwrócenia uwagi na to, co się stało.
Mogę się tylko domyślać, w jaki sposób zdjęcie trafiło do reklamy. Przypuszczam, że raczej przez przypadek, bo nie ma co się oszukiwać, że posługiwanie się materiałami z internetu jest bardzo powszechne. Zdjęcie zostało zrobione około trzy lata temu i od tego czasu znalazło się na wielu stronach internetowych i blogach. W większości przypadków fotografia była podpisywana moim nazwiskiem, ale mogło się zdarzyć też tak, że ktoś, kto tworzył reklamę dla Hipstamatica, znalazł to zdjęcie w internecie i je użył, licząc, że nikt tego nie zauważy. To bardzo lekkomyślne podejście, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy przepływ informacji jest naprawdę szybki.
Jak się dowiedziałem o wykorzystaniu mojego zdjęcia w reklamie? Tak się składa, że mój znajomy jest na liście mailingowej Hipstamatica. Dostał od nich reklamę tego produktu, którą po prostu przesłał do mnie. To oczywiste, że zdjęcie, które jest bardzo popularne w sieci i znajduje się w różnych miejscach, spotka się z szybką reakcją internautów i zostanie natychmiast rozpoznane.
Wciąż nurtuje mnie fakt, że nie dostałem do tej pory żadnych wyjaśnień dotyczącej sprawy. Tak naprawdę nie jestem do końca pewny, czy Hipstamatic zdobył to zdjęcie nielegalnie. Oczywiste jest, że nie zdobył go ode mnie, ale brałem również pod uwagę możliwość, że ktoś mógł wrzucić to zdjęcie, np. na Stocka, podpisując je jako swoje. Hipstamatic mógł zwyczajnie je kupić, nabyć legalnie, czyli patrząc z tej perspektywy nie zrobił nic złego, choć w efekcie i tak on za to odpowiada. Ewentualnie w takim przypadku może pozwać osobę, która mu to zdjęcie sprzedała.
Muszę przyznać, że reklama nowej aplikacji Apple’a nie jest jakimś gigantycznym wydarzeniem. To nie reklama telewizyjna z wielkim rozmachem, także myślę, że nikt nie przywiązał do tego większej wagi, czy to zdjęcie ma jakieś prawa. W przypadku tej reklamy oprócz mojego były też inne zdjęcia. Przypuszczam, że tamte również mogły być pozyskane ze Stocka, albo innej strony. Nie chcę wskazywać Apple’a jako bezpośrednio winnego.
Co prawda, mój pełnomocnik wystosował pismo zarówno do Apple’a jak i Hipstamatica blisko pół roku temu, to odpowiedź otrzymaliśmy jedynie od Apple’a, która jednocześnie była wysłana do Hipstamatica, z prośbą o wyjaśnienie tej sytuacji. Hipstamatic w dalszym ciągu nie zareagował i dalej w tej sprawie nic się nie wydarzyło.
Wiktor Franko, fotograf